Bałkańska klimatologia

  • Coś pokręciło się z pogodą, bo na początku roku szkolnego w Polsce słoneczne upały, a nad Adriatykiem – burzowo i rześko. Pewnie wybrali by się południowcy do nas poplażować, gdyby nie obawa przed reakcją “PP i K” na widok ich ciemniejszej cery.
  • Byliśmy zadowoleni z braku ciągłej “lampy” podczas bałkańskiej włóczęgi, bo nie sprzyja ona zwiedzaniu. A zwiedzać jest co; kraje piękne, nie do końca odkryte i o przebogatej historii. Także – zamieszkałe przez ludzi sympatycznych, serdecznych i życzliwych (w każdym razie dla przybyszy spoza bliskiego sąsiedztwa)
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę

Macedonia

  •  Nazwa kraju, nawet dla osób mających inne zainteresowania niż historia czy geografia, jednoznacznie kojarzy się z Aleksandrem Wielkim (choćby dzięki produkcjom filmowo-serialowym). Jeden z najbardziej ekspansywnych zdobywców i zabijaków w historii ludzkości, pozostawił po sobie nostalgiczną aurę wielkości narodowej, lepiszcze dzisiejszej macedońskiej państwowości. Gigantyczny pomnik imperatora na centralnym placu Skopje dobrze się zresztą komponuje z akcentami współczesnościp1020107Skopsko to niezłe lokalne piwo…p1020104 … a Olek M. z tej perspektywy – też interesujący!
  • Pomniki w ogromnej liczbie – to najbardziej rzuca się w oczy w stolicy Macedonii, ale również w reszcie kraju. Pomniki konne, piesze, pojedyncze, zbiorowe. Supergwiazdą jest oczywiście Aleksander, na poczesnych miejscach lokują się Cyryl i Metody, natomiast wkrótce może ich wszystkich zdystansować Matka Teresa z Kalkuty. Była urodzoną w Skopje Albanką, zatem w obu sąsiadujących krajach lawinowo przybywa jej rzeźbiarskich przedstawień, umacniając mocarstwową pozycję (zwłaszcza Macedonii), w pomnikowym challenge’u.  Wygląda jednak, że Polska szybko pozbędzie się kompleksu zapóźnienia w tym względzie; przemysł pomnikowy to jeden z priorytetów władz wszystkich szczebli. Warto tylko pamiętać, że pomniki równie łatwo się stawia, jak też rozbiera, czego wielokrotnie doświadczały Bałkany i reszta świata.skopje-pomnikiskromna próbka ze Skopje… i pomnikarstwo “reportażowe”dscn0235

Trafiliśmy w Skopje na coś chyba bardzo nowego, bo nie opisanego w żadnym z naszych przewodników: Muzeum Holokaustu. Mieszcząca się w efektownym, centralnie zlokalizowanym budynku klarowna ekspozycja wzbudziła nasze zakłopotanie, bo nie mieliśmy pojęcia, że również tutaj sięgnęła hańba XX-go wieku.

  • Zamieszkujący przez stulecia tereny obecnej Hiszpanii i Portugalii Żydzi sefardyjscy, zostali zmuszeni w czasach panowania Królów katolickich (czyli na przełomie XV i XVI wieku, krótko przed wyprawą Magellana) do opuszczenia Półwyspu Iberyjskiego. Panująca już w tym czasie na terenie obecnej Macedonii i Albanii Turcja osmańska postanowiła osiedlić wygnańców na spustoszonych przez niedawne wojny, podbitych przez siebie terenach, zyskując tym samym rzesze wykwalifikowanych rzemieślników i wykształconych obywateli. Potwierdza to względną tolerancję religijną Osmanów, jak też ich pragmatyzm. Przed i w czasie II wojny światowej Bałkany zostały zajęte przez Włochów, Niemców i sprzymierzonych z nimi Bułgarów oraz Chorwatów. Macedonia znalazła się częściowo w strefie włoskiej, częściowo – bułgarskiej. Właśnie Bułgarzy odegrali ponurą rolę  – z zajętych przez siebie terenów (zwłaszcza wokół Bitoli) wyekspediowali przeszło 8 tysięcy Żydów do Treblinki. Niemcy z zajętej przez siebie Grecji – 10 razy więcej. 
  • p1020139
  • p1020140
  • W poprzednim rozdziale (“Bałkańska przymiarka”) wspomniałem m.in. o paśmie kilkusetletniej wędrówki Gotów, począwszy od terenów (tu nastąpią nazwy państw obecnie istniejących) Polski, poprzez Ukrainę, Mołdawię, Rumunię, Bułgarię, Grecję, Albanię, Macedonię, Chorwację, Słowenię, Włochy, Francję do Hiszpanii, gdzie założyli królestwo wizygockie. Prawie tysiąc lat później nastąpił exodus hiszpańskich Żydów w odwrotnym kierunku: z Hiszpanii i Portugalii do krajów bałkańskich należących wówczas do Turcji, by po kolejnej połowie tysiąclecia znaleźć tragiczny finał w Treblince. Znowu głęboko wyżłobione koleiny dziejów ludzkich peregrynacji.
  • Skopje nie dysponuje nadmiarem atrakcji turystycznych, jednak jest przyjemnym miastem z niewielką, ale uroczą starówką. szkic-skopjeSzkic starej łaźni tureckiej…i autorka szkicu na tle rzeczonego obiektu p1020115
  • Rozliczne knajpki proponują lokalne pyszności, będące konglomeratem smaków bałkańskich, tureckich, greckich, z włoskimi wpływami, czyli – ze światowej czołówki. Miejscowe wina i piwa dobrze podkreślają walory dań, ale uwaga: nie można liczyć na ich otrzymanie w lokalach należących do muzułmanów, których jest znaczna ilość! Zawsze jednak w pobliżu znajdzie się przybytek “prawosławny”, gdzie ten problem nie wystąpi.
  • Powyższe uwagi są aktualne także w odległym o 3 godziny jazdy autobusem, najbardziej znanym na turystycznej mapie Macedonii mieście Ochryd. Leżące nad wspaniałym, wielkim jeziorem górskim o tej samej nazwie, szczyci się pradawną bogatą historią, oraz wielkiej urody starówką, schodzącą ze wzgórz niemal do samej wody.
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę
  • dscn0386
  • dscn0395
  • p1020159
  • p1020156
  • Znaleźliśmy się w Ochrydzie trochę “na przyczepkę” do medycznej konferencji. W związku z tym w czasie wolnym od licznych imprez towarzyszących wydarzeniu, gdy nasi przyjaciele – lekarze szlifowali swoje naukowe wystąpienia, mogliśmy poświęcić się temu, co lubimy najbardziej: myszkowaniu  po nieznanych zakamarkach nieznanych krain.
  • Via Egnatia, rzymska droga, o której nieco szerzej wspomniałem w poprzednim wpisie (“Bałkańska przymiarka”), przebiegała wzdłuż północnego brzegu jeziora Ochryd, gdzie właśnie byliśmy. Mając kilka wolnych godzin ruszyliśmy samochodem na poszukiwanie jakichś pozostałości tego historycznego traktu; nie było to łatwe wobec braku jakiejkolwiek informacji w terenie. Sporo czasu upłynęło, zanim po wielu rozmowach z miejscowymi trafiliśmy na obrzeżu wioski Radożda na reperującego płot pana, który powiedział po prostu: to blisko, zaprowadzę was. Przejście kilkuset metrów po dobrze zachowanej brukowanej nawierzchni i uświadomienie sobie, kogo nosiły te kamienie przez dwadzieścia dwa wieki – to duże przeżycie, wzmocnione zaproszeniem nas przez miłego cicerone do altanki w jego górującym nad wsią ogródku i podjęciem pyszną rakiją, zagryzaną dojrzałymi figami prosto z drzewa. Tacy tam ludzie.
  • p1020243
  • p1020248
  • Ochryda (starożytne Lichnidos) była od najdawniejszych czasów ważnym punktem na szlakach komunikacyjnych, zaś po ugruntowaniu się chrześcijaństwa w cesarstwie rzymskim w IV-V w n.e. – stała się stolicą arcybiskupstwa i znaczącym ośrodkiem kulturalnym. Śladów chrześcijan z wczesnego okresu ich aktywności w tym rejonie szukaliśmy również trochę “po omacku”, znajdując m.in. wysoko zawieszoną skalną cerkiewkę:
  • p1020232
  • dscn0423
Z mieszkańcami Macedonii mieliśmy okazję pogawędzić kilkakrotnie; interesował nas ich punkt widzenia na świat i otaczające kraj sąsiedztwo. Z sąsiadami często miewa się na pieńku, oni zatem nie lubią: a) Greków – którzy z przyczyn historycznych odmawiają im prawa do nazywania swego państwa Macedonią, b) Bułgarów – bo wszyscy mówią że język macedoński jest podobny do bułgarskiego, a naprawdę jest odwrotnie, a poza tym byli okupantami, c) Albańczyków – bo stanowiąc mniejszość za bardzo się rozpychają, d) Serbów – bo narzucali swoją dominację w czasach Jugosławii, oraz mają roszczenia co do zwierzchnictwa swojej cerkwi nad macedońską. Nade wszystko jednak nie cierpią Amerykanów, obwiniając ich o całe zło współczesnego świata tak, że w tej materii trudno było o racjonalną wymianę argumentów.
  • Już w czwórkę (wraz z Doktorostwem J.) opuszczamy z żalem urokliwy kraj, jadąc szosą biegnącą niemal śladem naszej ulubionej Via Egnatia i po krótkiej odprawie granicznej przed nami:

Albania

  • Bazując na relacjach sprzed kilku lat mieliśmy pewne obawy co do sprawności przemieszczania się w Albanii, bo drogi opisywano jako nadzwyczaj marne. Tymczasem właściwie całą zaplanowaną trasę przebyliśmy po niedawno ułożonych asfaltach (no, były odcinki, gdzie prace trwały, ale generalnie nie można narzekać). W dodatku szosy poprowadzone są poprzez przepiękne, malownicze góry – inaczej się nie da, bo góry są tam wszędzie. Tiranę (stolicę Albanii) mijamy bez zatrzymania, docierając bezpośrednio do dawnej stolicy państwa:
  • Kruje, gdzie spotkawszy się z Mecenasostwem K. spędzimy dwa dni, mieszkając w odlotowym, prowadzonym przez całą rodzinę domu gościnnym, zbudowanym wprost na ruinach zamku Skanderberga
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę
  • p1020275
  • dscn0466
  • dscn0471 nie sposób się napatrzeć, prawda?
  • p1020305
  • p1020265
  • img_20160922_0001 złoto – czerwony poblask nad flagą wieńczącą zamkowe muzeum Skanderberga, to odbicie zachodzącego słońca w wodach odległego o 40 km Adriatyku!
  • p1020300
  • Skanderberg (Jerzy Kastriota) to postać równie ważna dla tożsamości Albańczyków i ich państwa, jak w przypadku Macedończyków – Aleksander Wielki (chociaż dzieliło ich przeszło siedemnaście stuleci). Żył i działał w czasie, kiedy jego kraj znalazł się pod panowaniem Turcji; jako potomek wielkiej arystokratycznej rodziny albańskiej został przez najeźdźców poddany indoktrynacji i długoletniemu szkoleniu, zaś wykazawszy wyjątkowe zdolności wojskowe – uczyniony z czasem jednym z najważniejszych dowódców tureckiej armii (przydomek brzmiący w wersji albańskiej Skanderberg został mu zresztą nadany przez Turków, a oznacza z turecka mniej więcej Wodza Aleksandra, dla podkreślenia talentów dowódczych Kastrioty). Nie zapominając wszakże kim się urodził, wykorzystał słabszy moment imperium osmańskiego po przegranej bitwie pod Niszem w 1443 roku i powrócił do Albanii, wzniecając antytureckie powstanie. Oblegany wielokrotnie przez Turków rodzinny zamek wodza w Kruja (w którego ruinach mieszkaliśmy) bronił się przez kilkadziesiąt lat, zaś ruch powstańczy Albańczyków został stłumiony dopiero pod koniec XV wieku, wiele lat po śmierci Skanderberga. Bohater figuruje oczywiście na licznych pomnikach, zaś jego imię nosi sztandarowy wyrób eksportowy Albanii – bardzo zacna brandy.skanderberg

 

  • Większość odwiedzonych przez nas miejscowości należy opatrywać przymiotnikami “prastare”, “historyczne”, “malownicze”, najczęściej też – “urocze”. Także, z reguły – wielokrotnie pustoszone bądź to przez najazdy, bądź przez trzęsienia ziemi.
  • Kruje nie jest wyjątkiem, zaś obok wspomnianych związków ze Skanderbergiem może też zainteresować obiektem niezwykłym: kilkusetletnim klasztorkiem derwiszów (mnichów) bektaszyckich – ciągle istniejącego w niewielkiej skali odłamu religijnego, łączącego cechy islamu i chrześcijaństwa. Albania stała się centrum ruchu Bektaszytów, gdy przed blisko stu laty Kemal Pasza obwołał  Turcję państwem świeckim.
  • dscn0456
  • Klasztor Bektaszytów w Kruje i groby derwiszów
  • p1020291
  • Durres (greckie Epidamnos, potem rzymskie Dyrrachium) jest drugim co do wielkości albańskim miastem i ośrodkiem przemysłowym, oraz od zawsze – najważniejszym w tym rejonie Adriatyku portem. Tu znajdował się początek (lub koniec, zależnie z której strony patrzeć) Via Egnatia, której przedłużeniem w stronę Italii był szlak morski do Brindisi, zaś drugim początkiem (lub końcem) – odległy o ponad 1000 km Konstantynopol/Bizancjum/Stambuł. Nic dziwnego zatem, że panowanie nad miastem było w jego liczących prawie trzy tysiące lat dziejach niezwykle pożądane, powodując pulsowanie koniunktury w rytm przypływów i odpływów najeźdźców, jak też klęsk żywiołowych. W środku miasta odkrywane są pozostałości starożytnych – zwłaszcza greckich – budowli, z którymi nie raz jeszcze spotkamy się jadąc wzdłuż wybrzeża na południe.
  • p1020326
  • Albańskie grzybki, dostępne w formie plastikowych miniaturek na straganach z pamiątkami, mają swój złowrogi pierwowzór, widoczny w niezliczonych miejscach podczas przemierzania kraju. To różnej wielkości bunkry, których Enver Hodża, panujący od lat czterdziestych do osiemdziesiątych XX wieku komunistyczny dyktator, kazał ponoć zbudować w 3-milionowym kraju ponad 700 tysięcy! Paranoja autarkicznego samodzierżcy o uroku dorównującym władcom północnej Korei sprawiła, że Albańczycy doświadczyli pod jego rządami bodaj największej spośród narodów europejskich opresji po II wojnie światowej. Tym bardziej godny szacunku jest sposób w jaki, wykorzystując swoją żywotność i wszelkie sprzyjające okoliczności, starają się odrabiać straty. Chociażby przeznaczając rozebrane bunkry na umocnienia brzegowe. albanskie-grzybki
  • Mimo iż  wskutek kilkuwiekowej przynależności do imperium osmańskiego w większości muzułmańska, ludność Albanii to jednak ciągle w 1/3 chrześcijanie, głównie prawosławni, ale także katolicy. Ziemie te przemierzał wszakże św. Paweł, więc głoszenie ewangelii odbywało się niemal “na gorąco” i było jednym z najwcześniejszych w cesarstwie rzymskim, które w owym czasie władało Ilirią (Albańczycy uważają się za spadkobierców tego starożytnego państwa). Nic dziwnego, że w kraju powstały rozliczne świątynie; najwspanialsze były te z okresu bizantyjskiego, z przełomu tysiącleci. Komunistyczny reżim po II wojnie światowej zakazał wszelkich praktyk religijnych, a większość obiektów sakralnych (tak cerkwi, jak i meczetów) – przeznaczono na cele świeckie. Jednym z nielicznych, który uniknął tego losu był monastyr w Ardenicy.
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę
  • p1020340
  • p1020337
  • p1020334
  • Najczęściej jednak napotykane przez nas świątynie wyglądały tak, jak te w opustoszałej prawie całkowicie starej części miasteczka Himare (które pozostawiwszy tę starówkę na wzgórzach samą sobie, staje się modnym nadmorskim “kurortem”)
  • p1020481
  • p1020478
  • p1020488
  • p1020469
  • Dwa dni spędziliśmy w miasteczku Orikum, w położonym przy pustej plaży, prowadzonym przez rybacką rodzinę hoteliku. Tam sprawdziliśmy, jak naprawdę powinny smakować świeżo złowione ryby i owoce morza, przyrządzone przez fachowców! Nawet kiepska chwilami pogoda nie zaciemniła uroku tego miejsca i bliskiej okolicy.
  • p1020419
  • p1020418
  • Niecałe dwa kilometry dalej jest baza marynarki wojennej, na której terenie znajduje się jedno z najciekawszych stanowisk archeologicznych w Albanii: pozostałości greckiego miasta z VII wieku pne. Odkryte w latach pięćdziesiątych XX wieku przez stacjonujących tu wówczas Rosjan, obecnie są przedmiotem naukowej eksploracji przez szwajcarsko – albańską ekipę archeologów, z których jeden oprowadził nas po wykopaliskach.
  • p1020412
  • p1020355
  • p1020348
  • Omijając bazę morską pojechaliśmy kiepską szutrową drogą wzdłuż półwyspu Karaburun, na wysokości którego Adriatyk przechodzi w Morze Jońskie (lub odwrotnie). Górzysty półwysep jest parkiem narodowym; biegnąca nad morzem droga jest jedyną możliwością przemierzenia jego fragmentu na kołach. Tablica informacyjna przy wjeździe pokazywała jakiś camping, ale wobec końca sezonu i kiepskiej pogody nie liczyliśmy, że będzie czynny. Tymczasem po pokonaniu 6-7 kilometrów wybojów ujrzeliśmy samochód, do którego ładowano skrzynki wszelakich napoi – camping szykowano do zimy. Bar jednak jeszcze był otwarty, więc jako ostatni w tym sezonie goście zostaliśmy uraczeni pyszną sałatą i napitkami, jak też zażyliśmy kąpieli na kompletnie pustej plaży.
  • dscn0509 Mar-Woj … i pływające farmy rybne i małżowe.
  • p1020364
  • dscn0488
  • p1020392
  • p1020371
  • p1020377
  • U nasady półwyspu Karaburun szosa, którą ruszyliśmy dalej na południe, wspina się na przełęcz Llogara, oferując fantastyczne panoramy. Nie zabraknie ich na całej trasie.
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę
  • p1020422
  • p1020429
  • dscn0524
  • dscn0529
  • p1020452
  • p1020453 Do tej odludnej plaży trzeba iść piechotą od szosy przeszło pół godziny, ale nagrodą jest krystaliczna woda i wspaniała kawa po turecku
  • dscn0555
  • p1020480
  • p1020487
  • dscn0591
  • Na samym południu kraju, gdzie kończy się przepiękna nadmorska szosa, znajdujemy największą bodaj perłę wśród albańskiego bogactwa kulturowego: dobrze zachowane pozostałości greckiego miasta Bouthroton (Butrint po albańsku). Tu również okazuje się, że miejsca tego rodzaju mogą być przez jednych zwiedzających traktowane z należnym nabożeństwem, podczas gdy inni rzucają w ich stronę zwięzłe uwagi typu “znowu te gruzy!”. Całe szczęście, że ludzkość nie jest jednomyślna…
  • p1020524
  • p1020526
  • p1020527 …teatr jednego widza:
  • p1020522
  • Butrint leży nieopodal Sarandy, gdzie zatrzymaliśmy się na dwa dni, aby podsumować albańską przejażdżkę. Największe na południu kraju miasto traci niestety bardzo wskutek wyjątkowo chaotycznej, niekontrolowanej i intensywnej zabudowy, mającej z niego uczynić klejnot albańskiej riwiery. Wygląda to raczej słabo, aczkolwiek nasz hotelik z małą prywatną plażą był całkiem sympatyczny. Zakończyliśmy w nim wspólny rajd albański; Doktorostwo i Mecenasostwo wrócili na lotnisko w Tiranie, a my popłynęliśmy promem na pobliską grecką wyspę Korfu.
  • dscn0621
  • dscn0624
  • p1020542
  • p1020543
  • dscn0647
  • p1020549

Goci – uważnym  i cierpliwym Czytelnikom, którzy dobrnęli do tego miejsca mojej relacji, a wcześniej zechcieli poczytać wpis “Bałkańska przymiarka”, winien jestem refleksję na temat naszych pomorskich ziomali (aczkolwiek oryginalnie skandynawskiej proweniencji), mianowicie Gotów, a właściwie – Wizygotów. Lud ten przemierzył w IV wieku n.e. rejony przez nas odwiedzone, ale jedynym, co po sobie pozostawił, były zniszczenia. Żadnych śladów twórczego wkładu cywilizacyjnego – śpieszyli się w kierunku Rzymu, aby go złupić! Cóż, destrukcja też jest częścią ludzkiej aktywności, zaś uświadomienie sobie jak biegły szlaki wędrówek – moją namiętnością.

 

Grecja – wyspa Korfu

  • Korfu nazywa się po grecku Kerkyra. To nazwa, którą nosi zarówno wyspa, jak i jej stolica, miasto wielkości Starogardu Gdańskiego. Umówmy się, że pisząc w tej relacji o wyspie będę ją nazywał Korfu, zaś miasto – Kerkyra.
  • Kliknij, żeby zerknąć na mapę
  • Rejs promem z albańskiej Sarandy trwa mniej niż godzinę, zaś motywem do udania się tam było korzystne połączenie lotnicze do domu. Był to kolejny w naszych włóczęgach po świecie przypadek, gdy pobrzmiewająca w reklamach biur podróży nazwa odstręczała od odwiedzin jakiegoś miejsca. I kolejny raz okazało się, że niesłusznie! Po prostu – klienci wczasów all inclusive poszukują takich samych walorów klimatycznych, które od zawsze skłaniały ludzi do stałego osiedlania się, więc także – do formowania kultury. Ciepełko, dobre warunki do wegetacji roślinnej i chowu zwierząt – to ludzie lubili i lubią, zaś o dostęp do tego też od zawsze między sobą rywalizowali i walczyli. Zaś jeśli nie lubią wielkich hotelowisk, to mogą je łatwo ominąć ciesząc się tym, co oferuje lokalna przyroda i pozostałości dawnych cywilizacji.
  • Prawdziwej Grecji prawie nie znamy; zdarzyło nam się odwiedzić ją na krótko, przed bardzo wielu laty. Tym razem nie pogłębimy zbytnio naszej wiedzy, bo Kerkyra ( do której postanowiliśmy ograniczyć nasz dwudniowy pobyt na Korfu) bardziej przywodzi na myśl Italię, zwłaszcza jej północno – zachodnią część. Nie ma w tym przypadku, bo wyspą przez cztery stulecia, niemal do końca osiemnastego wieku, władała Wenecja.
  • dscn0709 Z okna naszego pokoju w uroczym hoteliku leżącym w samym centrum Kerkyry, widoczne były dwie potężne twierdze broniące miasta
  • p1020577
  • img_20161003_0002
  • p1020582
  • img_20161003_0001
  • dscn0716

Położenie Korfu czyni z niej “zamek”, kontrolujący dostęp z Morza Śródziemnego, poprzez Jońskie, na Adriatyk – wewnętrzne morze cesarstwa rzymskiego (III w. p.n.e. – IV w. n.e. ) i w znacznej mierze – bizantyjskiego IV w. n.e. – XI w. n.e.), oraz republiki weneckiej (XIV – XVIII w. n.e.). Wcześniej wyspa była przedmiotem kolonizacji greckiej (VIII-III w. p.n.e., z epizodem iliryjskim), stanowiąc pomost do opanowywania południa Półwyspu Apenińskiego (zanim Rzym nie urósł w siłę i sytuacja się odwróciła). Przed przybyciem Greków z Koryntu żyły tu najpewniej ludy z kręgu kultury mykeńskiej. W wiekach XII – XIV n.e. (okres wypraw krzyżowych) Korfu znajdowało się w różnych konfiguracjach zależności, będących wypadkową bieżącego układu sił w regionie, natomiast w wieku XIX zaliczyło krótką zależność od Francji, Turcji, nieco dłuższą od Anglii, by w roku 1864 wejść w skład nowożytnej, niepodległej od 1830 roku Grecji.

Okres panowania weneckiego pozostawił zdecydowane piętno na obecnym wizerunku wyspy. Z tego okresu pochodzą dwie twierdze (n.b. są zdania, że gdańskie Wisłoujście było częściowo wzorowane na “starej twierdzy” w Kerkyrze), dzięki którym udało się odeprzeć kilka wielkich ataków floty i wojsk tureckich. Największe z oblężeń zostało odparte w 1716 roku pod dowództwem wybitnego pruskiego generała w służbie weneckiej, Johanna von Schulenburga; tę skuteczną obronę Korfu uznano (obok wcześniejszej o przeszło 30 lat bitwy pod Wiedniem) za jeden z najważniejszych epizodów w kilkuwiekowych zmaganiach z nacierającą na Europe Turcją. Dla uczczenia zwycięstwa powstało w Wenecji Oratorium “Juditha Triumphans” Antonio Vivaldiego którego fragmenty można usłyszeć po kliknięciu na link.

  • W okresie brytyjskiego zwierzchnictwa nad Korfu (połowa XIX wieku) powstały tam liczne rezydencje arystokratycznych rodów angielskich. W jednej z nich, zbudowanej dla brytyjskiego lorda – komisarza, a później przekazanej greckiej rodzinie królewskiej, urodził się w roku 1921 książę Edynburga Filip, małżonek królowej Elżbiety II (jak wiadomo, wszystkie panujące rody europejskie są ze sobą powiązane w mniej lub więcej kazirodczych układach: książę Filip akurat wywodził się z domu szlezwicko – holsztyńskiego, zostawszy członkiem greckiej oraz duńskiej rodzin królewskich. Nie próbuję nawet się w tym połapać).
  • Rezydencja o wdzięcznej nazwie Mon Repos mieści się w wielkim, starym parku (angielskim oczywiście) na terenie, gdzie starożytni Grecy mieli świątynie Hery oraz Apolla, z których na miejscu pozostało bardzo niewiele. Za to zbiory British Museum obfitują w artefakty z tych rejonów. W pobliżu także ciekawe, nieźle zachowane świątynie chrześcijańskie
  • p1020626
  • dscn0694
  • p1020634
  • p1020631
  • p1020622
  • p1020616

I na koniec tej pewnie męczącej nieco (dla Czytelnika) relacji – kilka migawek z Kerkyry, dokumentujących jej włoski charakter wraz z zapewnieniem, że kulinaria tamtejsze są nadzwyczajnym konglomeratem smaków apenińsko – peloponeskich, czego zdjęcia nie pokażą, a co zaświadczam z pełną odpowiedzialnością. No i odlot.

 

p1020660

 

dscn0704

p1020687

 

 

 

Bałkańska przymiarka

  • Wybieramy się wkrótce do Macedonii i Albanii, zahaczając ze względów logistycznych także o grecką wyspę Korfu. Bodźcem do wyjazdu jest “podłączenie się” do zaprzyjaźnionej pary lekarzy, biorących udział w naukowej konferencji w Macedonii. Zaraz po jej zakończeniu razem z Państwem J. przemieścimy się do Albanii, gdzie z przybyłymi w międzyczasie Państwem K. spędzimy wspólny tydzień.
  • Udajemy się zatem w okolice, gdzie młyn europejskiej historii zaczął kręcić się najwcześniej i nigdy nie stracił na intensywności obrotów. Jak zwykle staram się znajdować powiązania wydarzeń w odwiedzanych okolicach z tymi, które miały miejsce w stronach, gdzie zdarzyło lub zdarzy mi się być (fizycznie, ale czasem też – wirtualnie). Szukam dróg i skrzyżowań.

Na początek droga w dosłownym znaczeniu:

    • VIA EGNATIAvia EgnatiaSystem dróg budowanych wzdłuż najważniejszych – ze względów militarnych i handlowych – szlaków, był jednym z najważniejszych elementów funkcjonowania imperium rzymskiego (podobnie jak wielu innych imperiów w dziejach). Drogi budowano według określonych normatywów które, jak widać, nie są wymysłem czasów nam współczesnych (więcej ciekawych informacji znajdziecie tutaj )
    • Via Egnatia (więcej tutaj ), poprowadzona prastarym szlakiem migracyjnym, łączącym Morze Egejskie z Adriatykiem, zbudowana została przed blisko dwudziestoma dwoma wiekami. Po opanowaniu przez Rzymian ziem iliryjskich i greckich służyła usprawnieniu kontroli wschodnich rejonów Imperium Romanum, zaś po przedłużeniu do Konstantynopola – była osią komunikacyjną wschodniej i zachodniej części cesarstwa. Odgrywała ważną rolę w całej późniejszej historii regionu, gdy korzystali z niej najeźdźcy (Goci w V wieku, południowi Słowianie w VI wieku, Bułgarzy w X wieku, Normanowie w XI wieku, krzyżowcy w XII i XIII wieku, Serbowie i Turcy w XIV wieku, Włosi i Niemcy w XX wieku), ale także ludzie niosący myśl pokojową (np. św. Paweł w drodze do Rzymu w I w. n.e.), lub szukający schronienia od wojennych opresji (uchodźcy z Bliskiego Wschodu w XXI wieku)
    • Spójrzcie na mapę (skopiowana z Wikipedii), aby uzmysłowić sobie rozległość sieci dróg rzymskich, ale też umiejscowić Gotów w początkach naszej ery, o czym w następnych akapitach:750px-Roman_Empire_125_pl.svg
A teraz o jednej z dróg niewytyczonych geodezyjnie, lecz będącej raczej pasmem przemieszczania się społeczeństw:
    • Wędrówki Gotów. Wspominam o nich, bo stanowią dobry przykład moich ekscytacji przestrzenno – czasowych, którymi próbuję się tu dzielić. W I wieku naszej ery przybyli ze Skandynawii na Pomorze, pozostając tu z górą 200 lat i pozostawiając liczne ślady swojej kultury, którą od podmalborskiej miejscowości nazwano “wielbarską”. Znane wszystkim kamienne kręgi w Węsiorach czy Odrach, to ich miejsca wiecowe, jak też cmentarzyska.
    • Goci i spokrewnieni z nimi Gepidzi powzięli, w przeciwieństwie do wielu ludów ciągnących w tym czasie ze wschodnich stepów na zachód, zamiar przemieszczania się w kierunku przeciwnym. Różnie próbuje się to tłumaczyć: a to szukaniem korzystniejszych warunków dla rolnictwa, a to chęcią znalezienia ich mitycznej rajskiej krainy. Pewnie działało jedno i drugie, bo niewątpliwie w zamierzchłej przeszłości musieli przemierzyć stepy ukraińskie, zdążając w kierunku zachodnim. Tak czy inaczej w III/IV wieku n.e. posuwali się z Pomorza na południowy wschód, by wreszcie na jakiś czas osiąść nad Dniestrem, w rejonie obecnej Mołdawii.
    • Stopniowo, w zależności od zajmowanego brzegu rzeki, podzielili się na Ostrogotów i Wizygotów. Naturalnie tłukli się między sobą, czasem współdziałali, ale gdy pod koniec czwartego wieku nadciągać zaczęła ze wschodu nawała Hunów, jedni i drudzy pośpieszyli za Dunaj, na tereny cesarstwa rzymskiego. Wtargnąwszy w jego granice to siłą, to dzięki cesarskim koncesjom, zaczęli się rozpychać i przesuwać w stronę Półwyspu Apenińskiego. Najpierw wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego, plądrowali obszary dzisiejszej Bułgarii i Grecji, potem Macedonii, Albanii i Chorwacji wzdłuż Adriatyku, aby na przełomie IV i V wieku wtargnąć do Rzymu. Nie zabawiając tam długo, pociągnęli dalej na zachód, by w końcu po kolejnych stu latach opanować półwysep iberyjski i ustanowić tam swoje królestwo, które przetrwało kolejne dwieście lat, aż w 711 roku padło po inwazji muzułmańskich Arabów i Berberów.
    • Kilka powyższych zdań służy jedynie zarysowaniu ciekawiącego mnie powiązania geograficznego, w tym przypadku na trasie Pomorze-Albania-Hiszpania. Jeśli zaś chodzi o powiązanie historyczne, to jest ono czytelne: jednym z najważniejszych miast królestwa Wizygotów w Hiszpanii była Sewilla skąd, jak pamiętamy, tysiąc lat później wyruszyła ekspedycja Magellana. Wniosek oczywisty – Pomorze Gdańskie praźródłem wielkich odkryć geograficznych XVI-go wieku! Czy w czasach prestidigitatorskiej żonglerki historią ktoś zakwestionuje tak poważną tezę? Poniżej, zaczerpnięta z nieocenionej Wikipedii (podobnie jak pozostałe w tym wpisie), mapka ilustrująca wędrówkę Wizygotów znad Dniestru:Visigoth_migrations
  • Na koniec przedwyjazdowych refleksji – parę słów o społeczeństwach, które przyjdzie nam spotkać w odległym zakątku Europy.
  • Macedończycy, wywodzący się oryginalnie z greckiego plemienia Dorów, stworzyli własne państwo, które w IV wieku przed naszą erą nie tylko zdominowało pozostałe państwa greckie, ale pod berłem Aleksandra Wielkiego stało się potężnym imperium, sięgającym Indii. Nie trwało ono długo, lecz macedońskie wpływy w greckim obszarze kulturowym pozostawały zawsze bardzo istotne. Dzisiaj jesteśmy w stanie zrozumieć ich mowę, bo po zasymilowaniu słowiańskich najeźdźców z VI wieku przyjęli także bliski naszego język.
  • Albańczycy natomiast to potomkowie Ilirów, którzy w czasach podobnych jak Dorowie – Macedończycy (przeszło tysiąc lat przed Chrystusem) napłynęli z północnego wschodu, osiedlając się wzdłuż wybrzeża Adriatyku. Ich państwo kurczyło się, zwłaszcza pod wpływem ekspansji Rzymu i z czasem ograniczyło się do terenów obecnej Albanii.
  • Oba narody mają więc za sobą długą i burzliwą historię, a że oba zajmują się m.in. uprawą i przerobem winorośli, mamy nadzieję na miejscu pogadać i dowiedzieć się ciekawych o nich rzeczy, które zrelacjonuję po powrocie.

 

Stasiu, papież, Goci

  • 29 lipca 2016. Jak co roku o tej porze od blisko ćwierćwiecza, obozujemy nad jeziorem Gołuń. Od wczoraj, niestety, pod przygnębiającym wrażeniem po odejściu naszego przyjaciela Staszka. Ten pogodny, wrażliwy i dowcipny człowiek, deklarujący się jako ateista, mógłby być wzorem cnót chrześcijańskich dla wielu “prawdziwych katolików”
  • No właśnie, przybył do Polski papież Franciszek, wyróżniający się wśród duchownych prawdziwą wiarą. Oby zaraził nią krajowy kler, oraz w/w prawdziwych…
  • Tu w okolicy w początkach naszej ery żyli Goci. Dlaczego o nich wspominam, wyjaśnię niebawem, bo za miesiąc ruszamy w podróż ich śladami!

 

Pomorzem powierzchownie

  • czerwiec 2016. Jak zaplanowali, tak zrobili. Treściwa rajza wzdłuż bałtyckiego wybrzeża na zachód i z powrotem, pod kilkoma hasłami, przyniosła wrażenia i refleksje, o których w możliwie krótkich słowach poniżej:
  • jako że czas na wycieczkę był bardzo ograniczony, a jej główne cele – związane nie tyle z Pomorzem, ile z poprzednimi tematami tego blogu, oszczędzę tym razem Czytelnikom szkicu historycznego, dorzucając jedynie drobne pigułki przy pokazaniu odwiedzonych miejsc.
  • Zacznę zatem od kulminacji; wydarzenia, które wymagało stawienia się “tam i wtedy”, mianowicie w Szczecinie podczas czerwcowych Dni Morza.
  • P1010617
  • Jako jedną z głównych atrakcji imprezy zapowiedziano przybycie repliki “Victorii”, jedynego statku z flotylli Magellana, który po trzech latach rejsu zamknął pętlę dookoła świata, wracając do Sewilli pod komendą Sebastiana Elcano. Wiedziałem, że to były niewielkie jednostki, ale osobisty ogląd tej łupiny zwielokrotnił podziw dla ludzi, którzy 500 lat temu na pokładzie oryginału opłynęli po raz pierwszy kulę ziemską! Wyobraźcie sobie, że na 25-metrowym statku gnieździło się i ciężko pracowało niemal pięćdziesięciu chłopa, wioząc tez zapasy na parę miesięcy!
  • P1010618 “Nao Victoria” przy Wałach Chrobrego w Szczecinie. Samochód stojący obok daje pogląd na niewielkość łajby.
  • P1010625 Pomieszczenia statkowe były wielofunkcyjne; tylko gdzieniegdzie można stanąć w wyprostowanej pozycji.
  • P1010632 P1010634
  • Kopie dokumentów z rejsu MagellanaP1010629
  • Zbudowana przed ćwierćwieczem replika Nao Victoria opłynęła również świat dookoła, jednak sporo łatwiejszą trasą niż oryginał pięćset lat wcześniej, bo korzystając z kanałów Sueskiego i Panamskiego. Oczyszcza to nieco moje sumienie z wyrzutów, że podróż śladami Magellana odbyłem samolotami (a w znacznej części – tylko wirtualnie, jak wiecie).  P1010628
  •  DSCN0797

Chwytający za gardło pobyt na Nao Victoria zamyka moją prywatną pętlę magellańską, pozostawiając do przeżycia i opisania nieskończoną liczbę “wędrówek śladami wędrówek”, bo historia ludzkości – to ciągłe przemieszczanie się.

  • Dotarliśmy więc do Szczecina, który zapamiętany sprzed lat był miastem szarym, przykurzonym, po prostu – nieciekawie prowincjonalnym, mimo efektownej zabudowy, statusu dużego portu i ośrodka przemysłowego. Teraz wrażenie jest kompletnie inne – miasto po prostu się uśmiecha do przybysza, podobnie jak większość miejscowości w tym kraju.
  • Filharmonia, jaką sprawił sobie Szczecin, to najwyższej klasy dzieło architektoniczne, nieprzypadkowo obsypane prestiżowymi nagrodami. Nieczęsto widuje się budowle, do których formy, ale także funkcjonalności, trudno się przyczepić. No, może poza zbyt małymi odległościami pomiędzy rzędami siedzeń – to niestety bolączka wielu nowych widowni.
  • P1010612 P1010645 P1010647 P1010650 P1010652 P1010655 P1010658
  • Widniejący w perspektywie ulicy, efektownie odświeżony zamek książąt pomorskich przypomina, że nasza krótka wycieczka wiązała się też z przedeptywaniem śladów długich dziejów tych ziem. DSCN0804

 

  • Księstw pomorskich w ostatnim tysiącleciu było wiele, bo wraz z pulsującymi w różnych okresach falami naporu polskiego z południa, niemieckiego z zachodu, skandynawskiego z północy, oraz lokalnych zatargów bądź koneksji dynastycznych, zmieniały się ich granice, oraz stolice. Kilka z tych siedzib książęcych, obok Szczecina, odwiedziliśmy, a to:

 

  • Darłowo  P1010437 Zamek, na którym urodził się i zmarł Eryk, piętnastowieczny książę pomorski i król Danii, Szwecji oraz Norwegii, pewnie najbarwniejsza i najbardziej tragiczna postać z rodu Gryfitów. P1010475 Pośrodku – sarkofag Eryka w darłowskim kościele. Zaś na zewnątrz świątyni – współcześnie urządzone lapidarium śladów po dawnych mieszkańcach Darłowa. P1010480  Poważany przez mieszkańców pierwszy powojenny burmistrz miasta, w drodze z ratuszaP1010483  Zachód słońca nad wejściem do portu i latarnią morską… P1010460 …i nocny widok z campingu P1010470 

 

  • Wołogoszcz (Wolgast) – stolica jednego z najznaczniejszych księstw zachodniopomorskich, dzisiaj miłe, senne, meklemburskie miasteczko P1010532 P1010541 P1010534 P1010540

 

  • Rugia
  • P1010542 Bergen – najstarsze miasto na wyspie, ostatnia stolica księstwa.
  • Rugijskie landschafty
  • P1010546 P1010548
  • Na przylądku Arkona najdłużej, bo do drugiej połowy XII – go wieku utrzymał się słowiański ośrodek kultu pogańskiego
  • P1010588 P1010584
  • Rugia to jedno wielkie plażowisko i uzdrowisko, pełne emerytów z Niemiec i sąsiednich krajów. Staraliśmy się wyróżnić z tego kolorytu.P1010554 P1010560
  • W mijanych po drodze Międzyzdrojach było zresztą podobnie, a koloryt podkreślały dodatkowo reklamy klasycznej niemieckiej kuchni P1010529
  • Na Rugii jednakowoż nie zawsze było emerycko; zadbał o to w swoim czasie führer, każąc zbudować w Prora kilkukilometrowej długości przytulny pensjonat, z myślą przede wszystkim o młodym, czystym rasowo, materiale genetycznym III-ciej Rzeszy. P1010591 P1010592
  • W pobliskim Stralsundzie również urocza pamiątka totalitaryzmów:
  • P1010598 , ale też sporo perełek:P1010603 P1010611
  • Relację kończę nawiązując do finału poprzedniej, z Dolnego Śląska. Zwiedziliśmy tam pod Jelenią Górą posiadłość Gerharta Hauptmanna, niemieckiego laureata literackiego Nobla z 1912 roku. Drugą rezydencję miał Hauptmann na sąsiadującej z Rugią wyspie Hiddensee, na której został pochowany. Nie omieszkaliśmy naturalnie rzucić okiem na tę wysepkę, będącą niemal w całości parkiem narodowym i całkowicie pozbawioną ruchu samochodowego,
  • P1010555   P1010552

Miedzianka i okolice

  • Nie jest zapewne żadnym odkryciem konstatacja, że wszelkie podejmowane przez nas podróże (wyłączając te do pracy, sklepu czy lekarza) prowadzą szlakami, które wcześniej ktoś opisał, sfotografował, namalował, czy zilustrował muzyką. Inspirują nas opowieści znajomych, przewodniki turystyczne, książki czy filmy przyrodnicze, relacje historyczne, a w skrajnych wypadkach – oferty biur podróży. Mnie wciąga poruszanie się śladami wydarzeń historycznych, co pewnie dało się zauważyć w relacji z wirtualnej podróży szlakiem rejsu Magellana, wspaniale opisanego przez Antonio Pigafettę, oraz autorów bazujących na jego kronice.
  • maj 2016. Kilka dni po moim “powrocie” z Filipin przydarzyła się realna wycieczka w znacznie bliższe, ale nie mniej ciekawe rejony. Zaprzyjaźnioną czwórką włóczęgów wybraliśmy się w rejon Sudetów:  bo działo się tam wiele w przeszłości, bo M.W.-J. opowiadała barwnie o tym rejonie, wreszcie – bo byliśmy po lekturze świetnego reportażu Filipa Springera “Miedzianka”. (n.b. kilka dni temu, podczas spotkania rodzinnego, w przypadkowej rozmowie na ten temat z Krzysztofem M., zawziętym eksploratorem wszystkiego co ciekawe, dowiedzieliśmy się, że to on przed laty pokazał Springerowi po raz pierwszy Miedziankę! Kolejne “skrzyżowanie”…)
  • Miedzianka (Kupferberg) to miasteczko, które po blisko ośmiusetletniej historii praktycznie zniknęło z powierzchni ziemi. A dokładniej – zapadło się pod ziemię, porytą sztolniami i wyrobiskami pozostałymi po wydobyciu miedzi, srebra, a w końcu – uranu. Uchował się kościół i dawna karczma, dziś zasiedlona przez ostatnich mieszkańców Miedzianki. A także, jak w każdym miejscu na Ziemi dotkniętym ludzką stopą – nawarstwienie krzyżujących się dróg z przeszłości.
  • DSCN0535 kościół w środku miasteczka 100 lat temu
  • P1010175 kościół bez miasteczka dzisiaj
  • DSCN0531 Gasthof Schwarzer Adler dzisiaj
  • DSCN05271 Koniec Miedzianki.

Co, gdzie, kiedy

  • Kotlina jeleniogórska to niezwykły skrawek południowo – zachodniej części Dolnego Śląska, leżący u podnóża Karkonoszy, bajeczny pod względem turystycznym i traktowany obficie zmiennymi kolejami dziejów.
  • Map_of_the_Jelenia_Góra_valley,_Lower_Silesia,_Poland_-_20081010 (bing.com/images)
  • Zacznijmy od środka, aby wskazać na nić łączącą historię Dolnego Śląska z podróżą Magellana. Dziwne? Nie, tego rodzaju powiązania znajdą się zawsze i wszędzie, a ich odgrzebywanie to mój konik. W owym czasie rejon należał do królestwa Czech, rządzonego przez gałąź Jagiellonów, która we wcześniejszym traktacie zobowiązała się przekazać koronę Habsburgom na wypadek bezpotomnej śmierci władcy. Przydarzyło się to Ludwikowi Jagiellończykowi w bitwie pod Mohaczem z Turkami i związku z tym Czechy, a z nimi Śląsk, przeszły pod berło potężnych Habsburgów. Rzecz działa się w roku 1526, a więc kilka lat po eskapadzie Magellana, zaś w obu przypadkach głównym szefem był cesarz Karol V Habsburg, władający też m.in. Hiszpanią.
  • Wcześniej, grubo przed naszą erą, kwitła tu tzw. kultura łużycka, potem mieli  dłuższy postój w swej ekspansji Celtowie, następnie plemiona wandalskie, które w połowie pierwszego tysiąclecia po Chrystusie w ramach wędrówek ludów ruszyły grabić Cesarstwo Rzymskie, robiąc miejsce dla nadciągających ze wschodu Słowian. Z czasem wyodrębniły się tu księstewka rządzone przez Piastów, nieustannie niepokojone najazdami czeskimi i saskimi, w końcu jednak ziemie te do połowy XIV wieku należały do Polski, by później w wyniku zawiłych starć i układów – zostać przyłączonymi kolejno do Czech, Austrii i Prus.
  • Od początku XIII wieku następowała za zachętą polskich władców intensywna kolonizacja przez przybyszów z zachodu, którzy szybko rozwijali gospodarkę i lokowali liczne miasta na prawie niemieckim. Ruszyło górnictwo (np. w Miedziance), także tkactwo i hodowla. Region na zmianę bogacił się i ubożał, w rytm okresów pokoju, wojen i epidemii.
  • Jedna z licznych fal niepokojów miała miejsce w trakcie wojen husyckich w latach dwudziestych i trzydziestych XV-go wieku, gdy katolicka Europa zwalczała ze zmiennymi efektami siły zwolenników wielkiego czeskiego reformatora kościoła, Jana Husa. Nie rozwijając tego rozległego wątku, wspomnę tylko o kolejnym powiązaniu: sprzymierzone z Polakami wojska husyckie dotarły w 1433 roku pod Gdańsk, rozbijając oddziały krzyżackie i niszcząc klasztor w Oliwie. Natomiast okryty sławą pod Grunwaldem w 1410 roku Jan Żiżka był w późniejszym okresie głównodowodzącym wojsk husyckich.
  • Od tego czasu z grubsza co sto lat przetaczały się przez Europę wielkie nawały wojenne (mniejsze trwały niemal ciągle), mające w tle waśnie religijne (reformacja i kontrreformacja), “w towarzystwie” – jak to się ostatnio określa w jadłospisach – rozgrywek dynastycznych, ekonomicznych, wypraw zbójeckich, tumultów chłopskich i mieszczańskich i wszelakich innych niegodziwości. Nie omijały Dolnego Śląska wojny, toczone przez Habsburgów przeciwko reformacji w I połowie XVI wieku, wojna trzydziestoletnia z I połowy XVII wieku, wojny prusko – austriackie z I połowy XVIII wieku, wojny napoleońskie z I połowy XIX wieku, wojny światowe z I połowy XX wieku. I połowa XXI wieku przebiega dotychczas spokojnie; oby tak dalej!

 

  • Naszym Cicerone był Przesympatyczny Waldemar ( skądinąd wujek MW-J), od urodzenia mieszkający w Jeleniej Górze i świetnie znający wszelkie zakątki pięknej i tajemniczej Krainy Pałaców i Ogrodów, oraz jej historię.
  • P1010108
  • Los różnie się obchodzi ze wspaniałymi założeniami, przez wieki tworzonymi jako siedziby możnych rodów. Wiele jest w ruinie, jednak znaczna część znalazła gospodarzy ( często potomków dawnych właścicieli) i rozkwita na nowo, niejednokrotnie przyjmując funkcję eleganckich hoteli.
  • P1010149 w tle – pałac Łomnica
  • P1010160 zaraz obok – Wojanów
  • P1010163 Bobrów – coś się zaczyna dziać
  • P1010177 Karpniki
  • DSCN0539 Staniszów
  • P1010217 Lenno – własność sympatycznego Flamanda Luca, który każde sprzedane piwo przelicza na cegły do remontu pałacu…
  • … i górujące nad nim ruiny zamku WleńP1010233
  • DSCN0569
  • P1010255 ten obiekt blisko Wlenia ciągle czeka na swoją szansę…
  • P1010261 …ten podobnie.
  • A to już pięknie odremontowany pałac w Pakoszowie…   pakoszów1
  • …i sławne Cieplice       P1010279
  • Od czasu do czasu udawało nam się bywać poza pałacami, a to m.in:
  • w odlotowej świątyni wszelakich sztuk (zwłaszcza teatru), na opuszczonej stacji kolejowej Wolimierz:
  • P1010138 P1010140 P1010142 P1010145
  • U braci Czechów, tuż za granicą, zamierzaliśmy w pierwszym rzędzie napić się piwa. Gdy wyszło na jaw, że obowiązuje u nich całkowita abstynencja na drogach, skorygowaliśmy to dążenie, zadowalając się zwiedzeniem paru ciekawostek:
  • potężny zamek Frydlant, który doświadczył wszystkich kolei dziejów, zarysowanych tu wcześniej
  • P1010120P1010128
  • sanktuarium Hejnice, gdzie spotkaliśmy dużą grupę zapewne pobożnych, ale akurat objadających się daniami z grilla Polaków. Jeden z ważniejszych pielgrzymów, dzierżący mikrofon, prosił grupę o modlitwę w intencji nawrócenia Czechów u których, bądź co bądź, gościli…P1010114
  • resztkę kościoła zniszczonego podczas wojen husyckich, gdzieś przy bocznej drodze
  • P1010130
  • Widokowe walory sudeckiej przyrody po obu stronach granicy były przez nas docenione w najwyższym stopniu, a zdjęcia nie oddadzą tego należycie:P1010194 P1010238 P1010239DSCN0544DSCN0588

DSCN0561

  • Zaraz dam Czytelnikom odetchnąć, muszę jednak wspomnieć o jeszcze dwóch ciekawostkach:
  • Wieża rycerska (książęca) w Siedlęcinie, służyła na przemian jako schronienie miejscowej ludności podczas najazdów i jako miejsce wypadowe rabusiów, kontrolujących pobliski szlak handlowy. Niezwykłość świetnie zachowanego zabytku polega głównie na tym, że w dużej sali na piętrze znajduje się XIV- wieczna polichromia o tematyce świeckiej (legenda sir Lancelota),podczas gdy w owym czasie sztuka zajmowała się wyłącznie motywami religijnymiP1010197 P1010207
  • Na koniec zaś – efektowna willa na przedmieściu Jeleniej Góry, gdzie przez 40 lat żył i tworzył znany pisarz, noblista Gerhart Hauptmann, zaś obecnie znajduje się jego muzeum.
  • P1010275 P1010274
  • Hauptmann zmarł w tym domu w 1946 roku a więc w czasie, gdy rejon należał już do Polski, jednak zgodnie z ostatnią wolą został pochowany na odległej, niemieckiej wyspie bałtyckiej Hiddensee.
  • Wkrótce wyruszamy wzdłuż wybrzeża Bałtyku, tropami zachodnich Słowian, Wikingów i Niemców; zamierzamy dotrzeć na Hiddensee.

 

 

 

Lapu – Lapu

  • 24 kwietnia 2016. Po pobieżnym zaliczeniu wyspy Guam wracam na Filipiny;  z przesiadką w Manili docieram na wyspę Cebu, do miasta o tej samej nazwie. Cebu jest drugą co do wielkości aglomeracją na Filipinach i jednocześnie najstarszą lokacją miejską po skolonizowaniu wysp przez Hiszpanię (1565), oraz pierwszą stolicą. Robi przyjemne wrażenie, zarówno w nowoczesnej dzielnicy biznesowej, jak i zabytkowych zakątkach; świątynie kilku wyznań, stary hiszpański fort a przede wszystkim – położona obok katedry kaplica z krzyżem, który ponoć kazał postawić Magellan (obudowanym dla ochrony przez nowszy krzyż)
  • cebu1   cebu (bing.com/images)
  • Na wybrzeżach wyspy sporo resortów wypoczynkowych, podobnie jak na sąsiedniej wysepce Mactan, z którą połączona jest obecnie dwoma mostami.
  •  (bing.com/images)
  • Na Mactan jest spore miasto o nazwie Lapu-Lapu, której pochodzenie za chwilę wyjaśnię.

    Notka historyczna

  • Żeglując z Guam na zachód Magellan dotarł do filipińskiej wyspy Homonhom,  następnie na Limasawę, aby siódmego kwietnia 1521 roku wylądować na Cebu (spoglądajcie na mapę ). Kontakty z krajowcami układały się poprawnie, czasem nawet przyjaźnie. Hiszpanie handlowali z nimi, trochę ucztowali ,oraz na potęgę ich chrzcili.
  • Na Cebu rządził hinduistyczny radża Humabon, który przyjął chrzest razem z poddanymi, skłaniając do tego również społeczności okolicznych wysp. Odmówił jedynie Lapu – Lapu, rządzący na pobliskiej Mactan.
  • Magellan, któremu najwyraźniej sukcesy zaćmiły zdolność trzeźwej oceny sytuacji, zarządził ekspedycję karną, na której czele stanął osobiście. 
  • Pięćdziesięciu opancerzonych Hiszpanów podpłynęło łodziami w pobliże wyspy, jednak nie mogąc wylądować musieli posuwać się do brzegu brodząc w wodzie. Naprzeciwko nich stało trzy tysiące wojowników wściekłych tym bardziej, że napastnicy podpalili ich wioskę. Marynarze poczęli się wycofywać, kilku z nich padło w wodzie od strzał i dzid tubylców.
  • mactan3 (bing.com/images)
  • Dalej niech opisze wydarzenia Antonio Pigafetta, kronikarz wyprawy, który brał udział w walce (cytaty za: Poza Krawędź Świata – Laurence Bergreen):

” Spaliliśmy dwadzieścia lub trzydzieści domów, ale zginęło przy tym dwóch naszych ludzi… Tak wielu nas atakowało, że w końcu jednemu udało się trafić kapitana generalnego w nogę zatrutą strzałą… Tubylcy strzelali tylko w nasze nogi, były bowiem nie osłonięte (zbroją), i tak wiele było dzid i kamieni, którymi w nas rzucali, że nie mogliśmy się obronić… Wycofywaliśmy się więc, brodząc po kolana w wodzie i cały czas walcząc, aż oddaliliśmy się od brzegu na dobry strzał z kuszy. Tubylcy szli za nami… Rozpoznawszy kapitana generalnego, tak wielu się na niego rzuciło, że dwukrotnie strącili mu z głowy hełm, ale on stał nieugięcie, jak dobry rycerz, razem z innymi… Wtem jeden z Indian ugodził kapitana generalnego w twarz bambusową dzidą… Kiedy tubylcy to zobaczyli, wszyscy rzucili się na niego… ze swoimi żelaznymi i bambusowymi dzidami, i ze swymi kordami, i zabili nasze zwierciadło, nasze światło, naszego prawdziwego przewodnika… Nikt z nas nie uratowałby się na łodziach, bo gdy on walczył, reszta z nas wycofała się na nie”

mactan2  (bing,com/images)


  • Lapu – Lapu jest bohaterem narodowym Filipin, a w mieście jego imienia, niedaleko miejsca historycznej potyczki, stoi jego okazały pomnik.
  • mactan mactan1 mactan4 (bing.com/images)
  •  27 kwietnia 2016. Jak co roku tego dnia na Mactan, w miejscu bitwy, odbyła się dzisiaj jej rekonstrukcja, a po niej dyskotekowo – folklorystyczna feta na ulicach. Rekonstrukcja była taka sobie, przedstawiana głównie przez młodzież, także żeńską, więc zamiast dzisiejszej – przedstawiam dawniejszą, zrobioną bardziej fachowo:
  • Battle of Mactan (Kadaugan sa Mactan – to po filipińsku)

I to już ostatni akord mojej wędrówki szlakiem Magellana. Wsiadam do samolotu, przemieszczam się znowu do Manili, a stamtąd – linią Qatar Airways przez Dohę i Warszawę – do domu, na spotkanie z ponuro się rysującą, niestety, nową rzeczywistością. Trochę pocieszają mnie obserwacje poczynione podczas tej podróży, jak też całego życia, że wszelkie autokracje, dyktatury i niegodziwości mają swój kres. Trzeba się w miarę swoich sił i możliwości przyczyniać do tego, aby nastąpił on jak najrychlej. I mieć nadzieję, że historyczne doświadczenia będą wlewały w umysły ludzkie chociaż po kropelce rozsądku i poczucia przyzwoitości. Dziękuję najwytrwalszym za cierpliwość i wyrozumiałość; wkrótce spróbuję zaproponować nowe wędrówki, a poniżej na zakończenie – jeszcze garść ciekawostek. (Piotr Beszczyński, 27.04.2016)


  • Ciała Magellana, ani nawet jakiegokolwiek fragmentu, nie udało się odzyskać.
  • Antonio Pigafetta, zamożny i wykształcony wenecjanin, dołączył do wyprawy na własny koszt, podejmując się roli kronikarza. W drobiazgowej relacji przedstawił nie tylko przebieg rejsu, ale również zawarł wielką ilość obserwacji przyrodniczych, etnograficznych, lingwistycznych i geograficznych. Był do pewnego stopnia apologetą postaci Magellana, słusznie eksponując jego siłę woli, zdecydowanie, hart ducha i konsekwencję, zaś pomijając cechy powodujące, że generalnie za nim nie przepadano
  • Magellan, Portugalczyk w służbie hiszpańskiej, nie cieszył się zaufaniem żadnej z iberyjskich nacji. Portugalczycy mieli mu za złe działalność na rzecz konkurencji, Hiszpanie zaś – traktowali z rezerwą jako ewentualnego portugalskiego TW. Podkomendni mieli mu za złe surową dyscyplinę, jaką wprowadził, jak też kontrowersyjne, narażające na szwank bezpieczeństwo, czasem brawurowe decyzje. A także butę i egocentryzm, narastające w miarę uzyskiwanych sukcesów, co w końcu doprowadziło go do zguby. Nie ma jednak wątpliwości, że był jednym z “kowali” historii.
  • Do Sewilli powróciły dwa spośród pięciu statków armady: zbuntowany “San Antonio”, który zawrócił z Cieśniny Magellana do Hiszpanii, oraz “Victoria”, która jako pierwsza opłynęła kulę ziemską.
  • Po śmierci Magellana pozostałych członków załóg czekały jeszcze ponure doświadczenia; wielu zginęło w zasadzkach i walkach z krajowcami, albo na morzu w trakcie ucieczki, zaś niewielka grupa 18 osób (spośród 270, które rozpoczęły rejs trzy lata wcześniej) na “Victorii”, pozyskawszy cenny ładunek goździków na Wyspach Korzennych, zdołała powrócić do Sewilli pod dowództwem Sebastiana Elcano. Wśród tej osiemnastki dotarł również Pigafetta, dzięki czemu świat poznał jego relację. W Sewilli nie ma pomnika Magellana, natomiast jest Elcana, który doprowadził statek po okrążeniu globu do macierzystego portu.
  • IMG_1833  zdj. zrobione w Sewilli w sierpniu 2009
  • Sławna replika “Victorii” będzie w Szczecinie w dniach 10-12 czerwca 2016, wybieram się obejrzeć, wszystkich zachęcam!

Powrót na ojczystą półkulę (znaczy: północną)

  • 18 kwietnia 2016. Lot Honiara – Port Moresby, tam kilka godzin lotniskowego pobytu w Papui – Nowej Gwinei (wzmianka w poprzednim wpisie) i dalej do Manili na Filipinach. Około 18-tej samolot przecina równik; po przeszło miesiącu opuszczam południową półkulę, aby wkrótce dotrzeć do końcowego etapu epopei Magellana.
  •     Manila (fot. bing.com/images)
  • Stolica Filipin, tworząca wraz z suburbiami wielką, kilkunastomilionową metropolię, jest typowym dla krajów rozwijających się przykładem konglomeratu nowoczesności, bogactwa, nędzy i dramatu ludzkiego.

 

  • Osiągnięcie przez naszego bohatera Archipelagu Filipińskiego (nazwanego przezeń początkowo Wyspami św. Łazarza) i ogłoszenie tubylcom podporządkowania go Koronie Hiszpańskiej, wyznaczyło kres drogi życiowej wielkiego odkrywcy, a z drugiej strony – prowadziło do okrzepnięcia jednego z największych mocarstw w historii.
  • Filipiny to dobre miejsce na chwilę zadumy nad przemijaniem imperiów i sławy. Przed Hiszpanami byli tu przecież islamscy Malajowie z Brunei, Chińczycy ze swoją legendarną Złotą Flotą, zaś w XX wieku – Amerykanie. W międzyczasie zapuszczali tu się w podobnych celach Portugalczycy, Holendrzy, Niemcy i Japończycy (którzy siedzieli tu przez 3 lata II wojny).
  • Kiedy spojrzy się na mapę, to Pacyfik z czasów największej potęgi Hiszpanii , po podbiciu Filipin, wydaje się być wewnętrznym morzem imperium, które pożyło trochę ponad 300 lat, potem się chwiało, w końcu upadło. Pozostał hiszpański kac narodowy, a poza nim – jeden z najważniejszych globalnie języków, oraz przemożny wpływ seksownej kultury iberyjskiej na połowę świata.
  • Nie sposób pominąć tu wątku katolicyzmu, być może najważniejszego spoiwa hiszpańskiej monarchii. Przełomowe dla dziejów Europy i zachodniego chrześcijaństwa wydarzenia przełomu XV i XVI wieku, jak : panowanie Królów Katolickich (Izabelli i Ferdynanda) i zjednoczenie przez nich Hiszpanii, zdobycie Granady i likwidacja ostatniego islamskiego bastionu w Iberii, powołanie Świętej Inkwizycji i nadanie przymusowi wyznawania katolicyzmu państwowych ram prawnych, wygnanie Żydów z Hiszpanii – były efektem i bazą wzajemnego przeplatania się i wspierania interesów tronu i ołtarza (nie pierwszy raz w historii i niestety – także dla nas w XXI wieku -nie ostatni)
  • Przydługie to ostatnie zdanie, przepraszam. W każdym razie hiszpańscy odkrywcy i zdobywcy nieśli krzyż i miecz, zyskując nowe lądy tak dla królestwa, jak i papiestwa. W wielu przypadkach chrystianizacja była bardzo skuteczna, zaś wiara i religia katolicka ugruntowała się i przetrwała, w przeciwieństwie do imperium hiszpańskiego. Na Filipinach widać to bardzo dowodnie – poniżej coroczne wielkopiątkowe krzyżowanie ochotników:                 (fot. wyborcza.pl)
  • Intensywna kolonizacja Filipin przez Hiszpanów rozpoczęła się 1565 roku przybyciem flotylli z Meksyku. W tym samym roku zdołano wytyczyć drogę powrotną przez Pacyfik, wykorzystującą wiatry kierujące się na wschód, wiejące na wyższych szerokościach geograficznych. Zapoczątkowało to przeszło 250-letnie funkcjonowanie szlaku galeonów handlowych na trasie Manila – Acapulco.
  •   (bing.com/images)

  • 21 kwietnia 2016. Decyduję się, wbrew wcześniejszym planom, polecieć jednak na wyspę Guam. Dosyć to męczące, bo lot z Manili trwa 4 godziny, jednak opuszczenie miejsca pierwszego lądowania Magellana po pokonaniu Pacyfiku byłoby wobec niego niewybaczalnym despektem. Poniżej przypominam mapkę, zamieszczoną już wcześniej we wpisie o Oceanii, pokazującą m.in. trasę jego rejsu (żółta linia) , oraz mojej podróży:
  • oceania
  • 1.Wyspa Wielkanocna 2.Tahiti (Polinezja Francuska) 3.Nowa Kaledonia 4.Vanuatu 5.Wyspy Salomona (Guadalcanal) 6.Papua-N.Gwinea 7.Manila (Filipiny)  8.Guam 9.Cebu – Mactan (Filipiny).
  • Miejsca 8 i 9 to te, które odwiedziliśmy na Pacyfiku obaj, w odstępie prawie 500 – letnim. Pierwsze z nich Hiszpanie początkowo określili jako leżące na Wyspach Złodziejskich (teraz zwanych Archipelagiem Marianów), bo nie znający prawa własności w europejskim pojęciu tubylcy – po prostu brali z pokładów statków to, co mogło im się przydać. Europejskie pojęcie nakazało odkrywcom zastrzelić kilku intruzów, co radykalnie odmieniło przyjazny początkowo charakter kontaktu i dało impuls do szybkiego opuszczenia wyspy Guam przez armadę.
  •  pierwszy kontakt (bing.com/images)
  • Skromny obelisk w miejscu lądowania i pamiątkowa tablica guam guam1 (bing.com/images)
  • Guam od początku XX wieku jest terytorium zależnym USA, odbitym Hiszpanii. W latach II wojny światowej opanowane przez Japonię, po jej przegranej – jedna z największych amerykańskich baz wojskowych.
  • Obecnie w części cywilnej to popularny, zwłaszcza wśród Japończyków, cel przyjazdów turystyczno – wypoczynkowych. To dosyć symboliczna symbioza, o ile przyjemniejsza niż to, co działo się tutaj przed przeszło siedemdziesięciu laty.
  • Tradycyjnie zwracam uwagę na ślady polskie; na Guam zauważyłem jedynie pobyt p. Grzegorza Kołodki, w swoim czasie wicepremiera, jednego z kilku, którym zabrakło czasu lub siły na sensowne reformy. Spotkałem go już kiedyś w Maroko, jest zapalonym podróżnikiem. W dodatku, jak wyczytałem w notce, jest zaledwie kilkanaście dni starszy ode mnie, zaś urodził się w Tczewie. To już trzecie w tej podróży (po Försterach i mojej skromnej osobie) powiązanie z tym szacownym miastem.
  •  fot.tiger.edu.pl/kolodko/podroze
  • 22 kwietnia 2016 – w egzotycznej, lecz dość mocno skażonej cywilizacją scenerii, świętuję urodziny Anny – mojej żonny drogiej.
  • Anna nie przybyła na wyspę Guam,
  • bowiem jej ta wyspa wygląda jak chuam,
  • Ona się nie myli;
  • osobnośmy pili, 
  • Anna była tutaj, a ja byłem tam.
  • Mam ciągle problemy edytorskie; nie powinno być punktorów przed poszczególnymi wersami tego wybitnego limeryku, ale nie udało mi się ich usunąć:(

Złoto króla Salomona

  • 13 kwietnia 2016. Ląduję w Honiarze, stolicy Wysp Salomona – jednego z państw, o których istnieniu miałem nikłe pojęcie przed moją podróżą. Nazwa państwa, a jednocześnie archipelagu nie pochodzi, wbrew pozorom, od znanej wytwórni sprzętu narciarskiego, ale wprost od króla Salomona. Imię biblijnego władcy nadał wyspom w XVI wieku ich odkrywca, Hiszpan Menda?a De Neyra, gdy poszukiwał jego mitycznych kopalń złota.
  • Tenże Menda?a ochrzcił stołeczną wyspę nazwą Guadalcanal, przywołując tym swą rodzinną miejscowość w pobliżu Sewilli (z której, jak pamiętamy, wyruszyła wyprawa Magellana). Hiszpanie masowo przenosili geograficzne nazwy z ojczyzny do nowo odkrywanych i zdobywanych ziem. Ich śladem szli później Anglicy, Francuzi i inni eksplorerzy, dodając jednak na ogół przymiotnik “nowy”.
  • Guadalcanal była areną kilkumiesięcznych zmagań wojsk amerykańskich z japońskimi w 1942/43 roku (patrz poprzedni rozdział), od których przebieg wojny na Pacyfiku zaczął odwracać się na korzyść aliantów. Liczne pozostałości wojenne są główną atrakcją tej wulkanicznej wyspy.       (bing.com/images)
  • Postanawiam poleniuchować kilka dni w sielskiej scenerii; w tym celu przenoszę się na wysepkę o wdzięcznej nazwie Lola, gdzie mieszkając w krytej palmowymi liśćmi chatce nad brzegiem morza mam to wszystko, co lubią mieszkańcy północnych krain. Takie swoje złoto króla Salomona.
    •                                          (zipolohabu.com.sb)
  • Wyspy Salomona nie są zbyt popularne wśród turystów, dzięki czemu można znaleźć tam naprawdę ustronne miejsca, ciesząc się fantastyczną przyrodą z obu stron powierzchni morza. Blisko równika, więc gorąco i wilgotno, jednak stale wiejąca bryza pozwala żyć.
  • Archipelag w części wschodniej obejmuje wspomniane państwo ze stolicą Honiara na wyspie Guadalcanal, należące do brytyjskiej Wspólnoty Narodów, natomiast zachodnia jego część to już Papua – Nowa Gwinea.
  • W tym arcyciekawym kraju zabawię jedynie cztery godziny, przesiadając się na lotnisku w stolicy, Port Moresby, w drodze z Honiary do Manili na Filipinach. Od Vanuatu podróżuję linią AirNiugini, której nazwę dopiero teraz udało mi się rozszyfrować. Niugini to po prostu część nazwy państwa (Papua Niugini – Papua New Guinea) w lokalnym języku pidżin (tok pisin), będącym “naturalizowanym” angielskim.  Takie języki pidżinowe są typowe dla obszarów skolonizowanych przez obcych przybyszów.
  • Wrażeń z Papui – Nowej Gwinei siłą rzeczy brak, ograniczę się więc tylko do krótkiej informacji na temat ważnego polskiego śladu. Wielki antropolog i etnograf Bronisław Malinowski prowadził mianowicie w latach 1915-18 na należących do PNG Wyspach Trobriandzkich (wówczas jeszcze protektoracie niemieckim, a wkrótce – australijskim)  badania, których plonem było kilka fundamentalnych prac, na czele z  dziełem “Życie seksualne dzikich…”  (fot. Wikipedia – Malinowski na Trobriandach)                                        Dodatkową ciekawostką jest fakt przyjaźni wielkiego uczonego z Witkacym, który towarzyszył mu w niektórych wyprawach badawczych. Bardzo interesująco pisze o Malinowskim, ale też o całym regionie, Michael Moran w książce “Za Morzem Koralowym”.
  • Pamiętajcie o zaglądaniu na mapę!

Kamikaze i marines

  • Zgodnie z zapowiedzią, postaram się zwięźle nakreślić przebieg działań w czasie wojny na Pacyfiku w latach 1942-45, bo jej pozostałości tak materialne, jak i polityczne, rzucają się w oczy w całej zachodniej części oceanu.
  • Oszczędzę Czytelnikom i sobie opisu geopolitycznego tła konfliktu, który sprowadzałby się (podobnie jak w przypadku wszelkich konfliktów) do konstatacji zależnych od punktu widzenia: imperialna Japonia dąży do hegemonii  w rejonie Azji i Pacyfiku (punkt widzenia USA, Wlk. Brytanii i sojuszników). Imperia euro – amerykańskie zagarnęły i eksploatują rejony Azji i Pacyfiku, w strefie naszych interesów (punkt widzenia Japonii).
  • Tak czy inaczej te ostatnie imperia z trudem łapały oddech w trakcie zmagań z Niemcami w Europie, co Japończycy uznali za korzystny czas dla ataku. Zaczęli od zdemolowania znacznej części floty amerykańskiej podczas nalotu na bazę Pearl Harbour na Hawajach, w grudniu 1941 roku, po czym zabrali się za opanowywanie najbardziej strategicznie położonych archipelagów. Poniżej mapa zachodniego Pacyfiku, na którym czerwonymi liniami pokazano zasięg ekspansji japońskiej do sierpnia 1942 roku czyli do czasu, kiedy pod naporem amerykańskiej kontrofensywy zaczął się kurczyć (mapa skopiowana z publicznej domeny, udostępniona na stronie Wikipedii , której lekturę polecam dla zgłębienia tematu):
  •  
  • Widać tu przejrzyście, jak wielkie było dla USA znaczenie posiadania bazy na Espiritu Santo (Vanuatu – New Hebrides); pozwalała ona chronić szlak transportowy do Australii, która z kolei była zagrożona wobec opanowania przez Japończyków Indii Holenderskich (Indonezji), Nowej Gwinei i Wysp Salomona. Zrozumiałe też staje się zgromadzenie przez aliantów w maju 1942 roku wszystkich możliwych sił morskich i lotniczych na Morzu Koralowym, gdzie udało im się zahamować postępy floty japońskiej. W sierpniu podjęli zaś pierwsze działania lądowe, począwszy od długotrwałej, krwawej bitwy o Guadalcanal, najważniejszą spośród Wysp Salomona ( to mój kolejny skok – do poczytania już w następnym rozdziale). Wokół wyspy toczyły się też liczne walki morskie, po których pozostała wielka ilość wraków.
  • Wojna na Pacyfiku postawiła naprzeciwko siebie dwie ogromne armady, po raz pierwszy w dziejach wykorzystujące też na wielką skalę siły powietrzne, operujące z lotniskowców. Częstokroć (np. w bitwie na Morzu Koralowym) okręty przeciwnych stron nie miały ze sobą kontaktu ogniowego, bo wszystkie działania prowadzone były przez samoloty (a także przez okręty podwodne). W późniejszym okresie walk, gdy Japończycy mieli coraz większy problem z powstrzymaniem alianckich postępów, wprowadzili masowo do walki pilotów – samobójców, którzy ginęli uderzając wypełnionym materiałem wybuchowym samolotem we wrogi obiekt. Nazywano ich kamikaze (boski wiatr).
  • Desant amerykańskiej piechoty morskiej, sławnych marines, w sierpniu 1942 roku na wyspę Guadalcanal, rozpoczął trwającą trzy lata kampanię odbijania z rąk Japończyków poszczególnych wysp i archipelagów Melanezji, Mikronezji, Indonezji, Filipin, a także – samych wysp japońskich. Były to niezwykle ciężkie i krwawe walki, tak z powodu ekstremalnych warunków dżungli tropikalnej, jak i ze względu na fanatyczny opór Japończyków. Poniżej widać, ile operacji desantowych musiano w tym czasie przeprowadzić (mapa z tej samej strony Wikipedii):
  • To kilka pobieżnych, podstawowych informacji o mniej nam znanym, a niezwykle istotnym teatrze działań podczas II Wojny Światowej. Ostatni akt przybrany był atomowymi grzybami nad Hiroszimą i Nagasaki, w sierpniu 1945 roku.
I jeszcze tylko marginalna refleksja miłośnika historii (wcale zresztą nie odkrywcza): dawne wydarzenia najlepiej obserwuje się z dystansu geograficznego, który pozwala na ogląd wolny od emocji i skażeń wszelakim partykularyzmem. Rzetelni historycy zawodowi nie mają na ogół takiego problemu, bazując na naukowym obiektywizmie. Na takiej bazie powstał program Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku (aczkolwiek sama idea powstania tej placówki jest kontrowersyjna). Ostatnio słychać, że “dobra zmiana” w kraju dotknęła również tę sferę; Muzeum ma prezentować polską krzywdę i klęski, zamiast po prostu – historię pewnego okresu dziejów. Tyle. 

Między tsunami a cyklonami

  • 8 kwietnia 2016. Leżące o nieco ponad godzinę lotu na północny wschód od Noumea miasto Port Vila jest stolicą niepodległego od 1980 roku Vanuatu, państwa leżącego na ponad osiemdziesięciu wyspach archipelagu Nowych Hebrydów. Wcześniej przez sto lat było to kondominium brytyjsko – francuskie; oba kolonialne mocarstwa postanowiły wspólnie nim zarządzać, zamiast bić się o nie.
  • Kraj leży w rejonie szczególnie intensywnie doświadczanym zarówno przez tektonikę ziemską, jak też atmosferę. Pięć dni przed moim pobytem trzęsienie ziemi o sile blisko 7 stopni w skali Richtera spowodowało znaczne zniszczenia, a w przeddzień przylotu przeszedł solidny cyklon. Natomiast rok wcześniej uderzył cyklon Pam, który określono jako najcięższy w historii wysp. Tutejsi nauczyli się z tym żyć, a turystów ryzyko widać specjalnie nie odstrasza, bo przybywa ich sporo.
  • vanuatu Zniszczenia po cyklonie (Bing.com/images)
  • Poświęcam jeden dzień na objechanie wyspy Efate, na której leży Port Vila. Piękne widoki, na krótko przesłonięte tropikalną ulewą, sporo ośrodków turystycznych, farmy hodowlane, rozległe plantacje kokosów, malownicze wysepki koralowe niedaleko wybrzeża. Po południu wybieram się na nurkowanie do wraku “Star of Russia”, żaglowego szkunera zbudowanego w Belfaście w 1874 (w tej samej stoczni, gdzie później powstał “Titanic”), który po osiemdziesięciu latach pracy osiadł na dnie w pobliżu Port Vila.
  • capture-20160414-075731   vanuatustarofrussia (fot. nautilus.com.vu)
  • Nie natrafiłem nigdzie na wzmiankę, potwierdzającą pobyt na Vanuatu Józefa Korzeniowskiego (w historii literatury znanego jako Joseph Conrad), ale nie spotkałem się także z zaprzeczeniem takiej ewentualności. I dobrze, bo myszkowanie wśród pozostałości XIX-wiecznego statku nieodparcie wydobywało z pamięci atmosferę dzieł autora “Smugi cienia”.
  • Na kolejne dwa dni przenoszę się ze stołecznej Efate na największą z wysp archipelagu – Espiritu Santo. Tutaj Amerykanie założyli w pierwszej fazie wojny na Pacyfiku (przegląd jej najważniejszych epizodów opiszę wkrótce) bazę, mającą chronić strategiczny dla nich szlak zaopatrzeniowy z USA do Australii, jak też stanowić oparcie dla kontrofensywy przeciwko Japończykom.
  • Po zakończeniu działań wojennych zdecydowano, że pozostawienie i częściowe zatopienie ogromnych ilości sprzętu wojskowego na miejscu będzie tańsze niż transportowanie go z powrotem do Stanów. W ten sposób powstało niezwykłe cmentarzysko złomu militarnego, zwane “Million dollar point”. Wraz z leżącym w pobliżu wrakiem transportowca SS President Coolidge (wjechał niechcący na “własną” minę), również wypełnionego sprzętem, stanowią unikalny akwen nurkowy.
  • santo santo2 santo4 santo5 (bing.com/images)
  • Pozostały także liczne zabudowania po bazie (niektóre do dziś wykorzystywane). Na wschodnim wybrzeżu wyspy – sporo miejsc dla turystów, od luksusowych resortów po skromniejsze, rodzinne, ale często bardzo sympatyczne bungalowy. Za pasmem całkiem wysokich gór, częściowo porośniętych dżunglą, trafia się do  autentycznych wiosek, nie tak “cepeliowskich” jak w okolicach bardziej turystycznych.
  • santo1 santo3 (bing.co./images)
  • Do pogody mam szczęście – mijam się z cyklonami i uciążliwymi deszczami. Od Wyspy Wielkanocnej poruszam się w temperaturze nie przekraczającej 30 stopni, przy sporej, ale znośnej wilgotności i dużej ilości słońca.
  • Wracam do port Vila i samolotem Air Niugini (to linia Papui-Nowej Gwinei) przemieszczam się do Honiary, na Wyspach Salomona