- czerwiec 2016. Jak zaplanowali, tak zrobili. Treściwa rajza wzdłuż bałtyckiego wybrzeża na zachód i z powrotem, pod kilkoma hasłami, przyniosła wrażenia i refleksje, o których w możliwie krótkich słowach poniżej:
- jako że czas na wycieczkę był bardzo ograniczony, a jej główne cele – związane nie tyle z Pomorzem, ile z poprzednimi tematami tego blogu, oszczędzę tym razem Czytelnikom szkicu historycznego, dorzucając jedynie drobne pigułki przy pokazaniu odwiedzonych miejsc.
- Zacznę zatem od kulminacji; wydarzenia, które wymagało stawienia się “tam i wtedy”, mianowicie w Szczecinie podczas czerwcowych Dni Morza.
- Jako jedną z głównych atrakcji imprezy zapowiedziano przybycie repliki “Victorii”, jedynego statku z flotylli Magellana, który po trzech latach rejsu zamknął pętlę dookoła świata, wracając do Sewilli pod komendą Sebastiana Elcano. Wiedziałem, że to były niewielkie jednostki, ale osobisty ogląd tej łupiny zwielokrotnił podziw dla ludzi, którzy 500 lat temu na pokładzie oryginału opłynęli po raz pierwszy kulę ziemską! Wyobraźcie sobie, że na 25-metrowym statku gnieździło się i ciężko pracowało niemal pięćdziesięciu chłopa, wioząc tez zapasy na parę miesięcy!
- “Nao Victoria” przy Wałach Chrobrego w Szczecinie. Samochód stojący obok daje pogląd na niewielkość łajby.
- Pomieszczenia statkowe były wielofunkcyjne; tylko gdzieniegdzie można stanąć w wyprostowanej pozycji.
- Kopie dokumentów z rejsu Magellana
- Zbudowana przed ćwierćwieczem replika Nao Victoria opłynęła również świat dookoła, jednak sporo łatwiejszą trasą niż oryginał pięćset lat wcześniej, bo korzystając z kanałów Sueskiego i Panamskiego. Oczyszcza to nieco moje sumienie z wyrzutów, że podróż śladami Magellana odbyłem samolotami (a w znacznej części – tylko wirtualnie, jak wiecie).
Chwytający za gardło pobyt na Nao Victoria zamyka moją prywatną pętlę magellańską, pozostawiając do przeżycia i opisania nieskończoną liczbę “wędrówek śladami wędrówek”, bo historia ludzkości – to ciągłe przemieszczanie się.
- Dotarliśmy więc do Szczecina, który zapamiętany sprzed lat był miastem szarym, przykurzonym, po prostu – nieciekawie prowincjonalnym, mimo efektownej zabudowy, statusu dużego portu i ośrodka przemysłowego. Teraz wrażenie jest kompletnie inne – miasto po prostu się uśmiecha do przybysza, podobnie jak większość miejscowości w tym kraju.
- Filharmonia, jaką sprawił sobie Szczecin, to najwyższej klasy dzieło architektoniczne, nieprzypadkowo obsypane prestiżowymi nagrodami. Nieczęsto widuje się budowle, do których formy, ale także funkcjonalności, trudno się przyczepić. No, może poza zbyt małymi odległościami pomiędzy rzędami siedzeń – to niestety bolączka wielu nowych widowni.
- Widniejący w perspektywie ulicy, efektownie odświeżony zamek książąt pomorskich przypomina, że nasza krótka wycieczka wiązała się też z przedeptywaniem śladów długich dziejów tych ziem.
- Księstw pomorskich w ostatnim tysiącleciu było wiele, bo wraz z pulsującymi w różnych okresach falami naporu polskiego z południa, niemieckiego z zachodu, skandynawskiego z północy, oraz lokalnych zatargów bądź koneksji dynastycznych, zmieniały się ich granice, oraz stolice. Kilka z tych siedzib książęcych, obok Szczecina, odwiedziliśmy, a to:
- Darłowo Zamek, na którym urodził się i zmarł Eryk, piętnastowieczny książę pomorski i król Danii, Szwecji oraz Norwegii, pewnie najbarwniejsza i najbardziej tragiczna postać z rodu Gryfitów. Pośrodku – sarkofag Eryka w darłowskim kościele. Zaś na zewnątrz świątyni – współcześnie urządzone lapidarium śladów po dawnych mieszkańcach Darłowa. Poważany przez mieszkańców pierwszy powojenny burmistrz miasta, w drodze z ratusza Zachód słońca nad wejściem do portu i latarnią morską… …i nocny widok z campingu
- Wołogoszcz (Wolgast) – stolica jednego z najznaczniejszych księstw zachodniopomorskich, dzisiaj miłe, senne, meklemburskie miasteczko
- Rugia
- Bergen – najstarsze miasto na wyspie, ostatnia stolica księstwa.
- Rugijskie landschafty
- Na przylądku Arkona najdłużej, bo do drugiej połowy XII – go wieku utrzymał się słowiański ośrodek kultu pogańskiego
- Rugia to jedno wielkie plażowisko i uzdrowisko, pełne emerytów z Niemiec i sąsiednich krajów. Staraliśmy się wyróżnić z tego kolorytu.
- W mijanych po drodze Międzyzdrojach było zresztą podobnie, a koloryt podkreślały dodatkowo reklamy klasycznej niemieckiej kuchni
- Na Rugii jednakowoż nie zawsze było emerycko; zadbał o to w swoim czasie führer, każąc zbudować w Prora kilkukilometrowej długości przytulny pensjonat, z myślą przede wszystkim o młodym, czystym rasowo, materiale genetycznym III-ciej Rzeszy.
- W pobliskim Stralsundzie również urocza pamiątka totalitaryzmów:
- , ale też sporo perełek:
- Relację kończę nawiązując do finału poprzedniej, z Dolnego Śląska. Zwiedziliśmy tam pod Jelenią Górą posiadłość Gerharta Hauptmanna, niemieckiego laureata literackiego Nobla z 1912 roku. Drugą rezydencję miał Hauptmann na sąsiadującej z Rugią wyspie Hiddensee, na której został pochowany. Nie omieszkaliśmy naturalnie rzucić okiem na tę wysepkę, będącą niemal w całości parkiem narodowym i całkowicie pozbawioną ruchu samochodowego,