Krótką relację z krótkiego pobytu w mieście o długiej historii zacznę od reminiscencji retro-gastronomicznej, z niewielką aluzją lingwistyczną.
Widniejąca na zdjęciu lubecka knajpa “Schiffergesellschaft” była przez wieki miejscem rekrutacji załóg statków obsługujących handel hanzeatycki; zachowała dawny wystrój, klimat i niezłą kuchnię.
Umieszczone przy wieszakach tabliczki nie zabraniają, wbrew morskim uwarunkowaniom i polskojęzycznym skojarzeniom, “haftowania na garderobę”, lecz zalecają pilnowanie swego odzienia.
Wątek językowy zmierza jednak w innym kierunku, mianowicie przybliżenia terminu “hanza, hansa”. To staroniemieckie słowo, które stało się synonimem nazwy potężnego, handlowego kartelu średniowiecznych miast północnej Europy, oznacza w swym pierwotnym brzmieniu grupę, związek.
Wydaje się, że skupieni w organizacjach charytatywnych, a także kultywujących historyczne tradycje (m.in. dawnych gdańskich organizacji, jak ławy Dworu Artusa), obywatele Lubeki, na których zaproszenie bawiliśmy w tym zacnym mieście, rozumieją swoją współczesną, hanzeatycką powinność właśnie jako inicjowanie i kultywowanie okołobałtyckich związków – mimo, czy raczej wskutek kompletnego politycznego i kulturowego ich przeorania w poprzednim stuleciu.
Naszemu pobytowi w Lubece patronował lew, będący zarówno znakiem goszczącego nas Lions Clubu, jak i bestią symbolizującą założyciela obecnego miasta – Henryka Lwa (przy skomplikowanym współudziale Adolfa II Holsztyńskiego).
Jeszcze kilka słów (nieprzypadkowo bardzo ciepłych) o naszych gospodarzach: przechodzili samych siebie podejmując nas serdecznie i smacznie w swoich domach, oprowadzając po mieście, czy wspólnie wysłuchując świetnych koncertów, jak ekumeniczna bachowska Kantata na Boże Narodzenie, czy rewelacyjny występ filharmoników hamburskich.
Gościnność, chciałoby się powiedzieć – słowiańska; wszak Lubeka (Ljubice) ufundowana została w XII wieku na miejscu grodu zachodniosłowiańskich Obodrytów, którzy zamieszkiwali te ziemie przez ponad czterysta lat, od VII – go wieku.
Ta pochodząca ze strony Muzeum Hanzy “oś czasu” pokazuje ważne fakty z historii najstarszego fragmentu miasta, począwszy od wspomnianego słowiańskiego osadnictwa na wzgórzu zwanym Bucu, a skończywszy na ulokowaniu na nim przed niewielu laty nowoczesnego kompleksu muzealnego.
Nie będę rozwijać dobrze wyeksponowanego we wspomnianym muzeum wątku, dotyczącego Ligi Hanzeatyckiej (chociaż tytuł wpisu mógłby to sugerować); przywoływałem go choćby w relacji z gotlandzkiego Visby , które z roli hegemona w handlu bałtyckim zostało wygryzione przez Lubekę.
Stała się ona w XII wieku pierwszym nadbałtyckim portem Świętego Cesarstwa i naturalnym przyczółkiem jego ekspansji na wschód. Jak toczyła się ta ekspansja i jakie wynikały z tego zyski i straty – wiemy z grubsza ze szkolnej historii, zwłaszcza niedawnej.
Nie mam wątpliwości, że współcześni Niemcy mierzą się ze swoją trudną spuścizną w tym względzie (widzieliśmy to choćby w pieczołowitości, z jaką prezentowali w poświęconym mu muzeum postać Willi Brandta, lubeczanina, wielkiego rzecznika europejskiego pojednania); pewnie dobre doświadczenia z naszej wizyty też mają coś wspólnego z ich otrząsaniem się ze złej przeszłości .
Cofnę się jeszcze na moment do czasu założenia Lubeki, aby wspomnieć ciekawą postać obodrzyckiego księcia Niklota , ostatniego władcy względnie samodzielnego zachodniosłowiańskiego tworu państwowego. Szkoda, że jego imię wzięła na sztandar jakaś szemrana organizacja nacjonalistyczno – neopogańska.
Pozwólcie, że zaprezentuję jeszcze dwa wizerunki egzotycznej zwierzyny: pierwszy przedstawia holsztyńskiego lwa (tego od Henryka) z wnętrza katedry w Lubece. Drugi natomiast ? małpę, którą niespodziewanie wręczyła mi miła Joanna Sz. w charakterze prywatnego dowodu wyrozumiałości dla mojej blogowej pisaniny. Jestem wdzięczny obiecując, że choćby dla tej jednej Czytelniczki (ale mam sygnały, że nie jedynej!) postaram się jeszcze cokolwiek w przyszłości tu sklecić (z nieodzownymi ilustracjami Żonny, ma się rozumieć).
Małpa, by zacytować Ekscelencję Mordowicza, “złota, ale skromna”. B. zapłać!
Dziękuję Wszystkim, którzy mieli cierpliwość dotrwać do tego momentu i odebrać niniejsze, najcieplejsze życzenia na Boże Narodzenie i Nowy Rok 2019, ilustrowane świątecznymi migawkami z Lubeki.
Piotrze….Jak każdą Twoją relację przeczytałem/przeczytaliśmy z dużym zainteresowaniem…
Masz duży talent…
Życzymy Wam Wesołych Świąt i Wszystkiego Najlepszego..
Jacek & Małgosia…
Dziękuję, zaglądajcie tu czasami, jeśli znajdziecie wolną chwilę w Nowym Roku, który oby był dla Was jak najlepszy, P.
Z krótkiego pobytu tyle informacji. Aż strach pomyśleć co by było po dłuższym pobycie. Gratuluje dociekliwości.
Gdyby ten pobyt trwał dłużej z niezmienną intensywnością, tobym pewnie padł i nic nie napisał. Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam, P.
Ilustracje Żonny jak zwykle przedniej marki
Żonna podporą życiową i blogową – dziękuję w jej imieniu za zasłużone komplementy, P.