Powodowany zrozumieniem dla ograniczonych zasobów czasowych Czytelników, a także Ich ograniczonej cierpliwości staram się, aby relacje w tym blogu były możliwie jak najtreściwsze i niosące istotne informacje.
Nie mnie oceniać, w jakim stopniu się to udaje, zapewniam jednak, że zamysł nieprzynudzania bywa czasem niezwykle trudny do realizacji.
Dzieje się tak, gdy próbujemy przekazać wrażenia z miejsc, gdzie Historia postanowiła toczyć się wyjątkowo szybko i intensywnie, a w dodatku od zawsze.
Te miejsca to Pępki Świata (uznajemy, że Świat może mieć więcej niż jeden Pępek), zaś Bizancjum/Konstantynopol/Stambuł bez wątpienia się do nich zalicza.
Na fotografii widać Guldporten, konstantynopolitańską “Złotą Bramę“, znacznie ładniej skądinąd odwzorowaną na akwarelce, kończącej poprzedni wpis.
Przez bramę wychodziła z miasta Via Egnatia (jej śladem biegnie teraz ulica obok widocznych w oddali dwóch wieżowców).
Przypomnijmy, że ta imponująca magistrala drogowa (wprawdzie o niespełna trzymetrowej zaledwie, lecz wystarczającej podówczas, szerokości) powstała, gdy Rzymianie zabrali się w II wieku p.n.e. za podbój bogatych greckich terytoriów. Łączyła zaś Rzym z greckim miastem Byzantion, położonym w strategicznym miejscu nad Bosforem.
Tę mapkę Imperium Romanum z czasu jego największej ekspansji, podobnie jak widniejącą powyżej mapkę przebiegu Via Egnatia (obie skopiowane z Wikipedii), pokazuję tu nie po raz pierwszy, bo dają one pojęcie o ogromie polityczno – militarno – gospodarczo – cywilizacyjnego przedsięwzięcia, jakim było Cesarstwo Rzymskie.
Liczba ludności Cesarstwa w II wieku n.e. sięgała blisko 100 milionów (była to znacząca część ówczesnej światowej populacji), a długość granic przeszło 10000 km.
Panowanie nad tak wielkim obszarem, przy naturalnym oporze podbitych społeczeństw i równie naturalnym naporze społeczeństw sąsiadujących, było na tyle kłopotliwe, że na przełomie III i IV wieku cesarz Dioklecjan ustanowił drugie, obok Rzymu, centrum władzy (Nikomedia w Azji Mniejszej), oraz zawiły system wielowładztwa (tetrarchia).
Tenże Dioklecjan był skądinąd ostatnim spośród rzymskich cesarzy gnębicielem chrześcijan, których liczba i aktywność w imperium niebywale wzrosła od czasu wcześniejszych o ponad 200 lat poczynań misyjnych św. Pawła, wspomnianych tu przed miesiącem.
Konstantyn Wielki przez kilkanaście lat pracował w pocie czoła nad przekształceniem wymyślonego przez poprzednika (Dioklecjana) systemu wielowładztwa, w swoje własne jedynowładztwo. Dopiął tego w 325 roku metodami, których subtelność od zawsze charakteryzowała politykę (i nic się od wówczas w tym względzie nie zmieniło).
Znalazł jednak przy tym czas i wolę na podjęcie co najmniej dwóch epokowych decyzji: usankcjonowania chrześcijaństwa jako legalnej religii w Cesarstwie (edykt mediolański), oraz przeniesienia stolicy wschodniej części imperium z Nikomedii do miasta Byzantion , co sfinalizowano z pompą w roku 330, kiedy to cesarz w swej łaskawej skromności nadał mu nazwę Konstantynopol.
Bizancjum (Byzantion) stało się od tego czasu określeniem Cesarstwa Wschodniorzymskiego, a z chwilą ostatecznego upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego w 476 roku przejęło wszelkie atrybuty Imperium Romanum.
Dwa sposoby odwzorowania pozwalają na dobry ogląd kształtu miasta, które przez kilkadziesiąt lat rozrosło się od niewielkiej faktorii handlowej do formatu światowej metropolii, naturalnie na miarę czasów.
mapa autorstwa: Cplakidas – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=4988495
Położenie Konstantynopola jest wyjątkowe, zarówno w wymiarze lokalnym jak i globalnym.
O wymiarze globalnym już wspominaliśmy; miasto stanowiło i ciągle stanowi, zależnie od okoliczności – pomost lub rygiel na lądowych i morskich szlakach pomiędzy Azją i Europą, pomiędzy Morzem Śródziemnym i Morzem Czarnym.
Wymiar lokalny – to znakomite warunki do obrony miasta, na większej części swoich granic oblanego wodami Morza Marmara (Propontyda), oraz jego zatoki zwanej Złotym Rogiem. Wzmocnienie murami granic wodnych, ale przede wszystkim ufortyfikowanie zachodniej granicy lądowej, pozwoliło mieszkańcom metropolii pokazywać środkowy palec najróżniejszym najeźdźcom przez długie wieki.
Na planie widać dwie główne linie murów lądowych, wzniesione w interesujących nas czasach: te z lat dwudziestych IV wieku (“Konstantyńskie”), oraz znacznie potężniejsze, o sto lat późniejsze “Teodozjańskie” (zbudowane za Teodozjusza II) – odsunięte dwa kilometry na zachód, dla zwiększenia przestrzeni rozrastającego się szybko miasta i lepszej jego obrony.
W tle murów teodozjańskich – dziesiątki statków na bosforańskiej redzie, zmierzających do ukraińskich portów po zboże, którego odbiór i możliwość przewozu w wojennych realiach 2022 roku próbuje negocjować Turcja.
To bardzo aktualna ilustracja nawiązująca do motywów, kierujących cesarzami w wyborze i umacnianiu Konstantynopola jako “Drugiego Rzymu”.
W innych momentach bywał miejscem rozrób, spośród których najsławniejsze jest powstanie Nika z 532 r.
Dobrnęliśmy do momentu, w którym możemy zacząć eksploatację tematyki związanej z tym odcinkiem “Tureckiego serialu”, zatytułowanym: “Krzyże”.
I tutaj gładko przechodzimy od wątku murów obronnych i areału Konstantynopola, które związane są z imionami cesarzy Konstantyna i Teodozjusza (obu skądinąd zdobi w historii przydomek “Wielki”), oraz Teodozjusza II, do mających daleko większy wpływ na historię świata poczynań tych panów, tyczących się ekspansji chrześcijaństwa.
Konstantyn, jak wspomniałem wcześniej, zalegalizował chrześcijaństwo w Cesarstwie Rzymskim. Zaangażował się w sprawę do tego stopnia, że w 325 roku zwołał w swojej podstołecznej rezydencji w Nicei sobór powszechny, którego ustalenia dały podstawę dla bazowej doktryny chrześcijaństwa, czyli wyznania wiary, ale także dla jednoznacznego określenia terminu obchodów Świąt Wielkanocnych, dzięki czemu od wieków wiadomo, kiedy należy zacząć malować jajka.
Letni pałac Konstantyna zniszczyło trzęsienie ziemi, zaś ruiny zniknęły pod wodami jeziora, nad którym leży Nicea (przemianowana przez Turków na Iznik).
Nie ma pewności, czy sobór odbył się właśnie w owym zatopionym pałacu, czy może raczej w nikejskiej bazylice Hagia Sophia, kilkakrotnie przebudowywanej, a obecnie służącej jako meczet.
Raczej jako pewnik przyjmuje się natomiast, że w tej bazylice obradował w 787 roku Sobór Nicejski II, będący jedną z odsłon zmagań z ikonoklazmem w Kościele Wschodnim, czyli kłótniami o oddawanie lub nie oddawanie czci świętym obrazkom.
Wielcy: Konstantyn, oraz władający Cesarstwem kilkadziesiąt lat po nim Teodozjusz, doprowadzili w ciągu IV wieku do legalizacji chrześcijaństwa, a potem do uczynienia go oficjalną religią w Imperium Romanum (Teodozjusz był ostatnim władcą obu jego części, wschodniej i zachodniej).
Można jedynie spekulować, w jakiej proporcji pozostawały w umysłach obu władców autentyczna wiara oraz rachuba polityczna, biorąca się z obserwacji atrakcyjności nowej religii dla mas społecznych.
Tego rodzaju spekulacje dotyczą większości władców i większości religii, z jakimi miała (i ma ciągle) do czynienia ludzkość w swojej historii.
Bazylika św. Ireny była w Konstantynopolu najważniejszym kościołem, do czasu wybudowania w pobliżu sławnej Hagia Sophia, istnego cudu bizantyńskiej architektury i sztuki.
Ta ostatnia została jednak przerobiona na meczet, a fantastyczne freski – zręcznie zamaskowane. W Hagia Irene maskowanie za pomocą siatek ma zapobiegać skutkom aktywności wydalniczej gołębi, co jak widać po plamach – dobrze się udaje.
Rzadko udaje się dziś znaleźć krzyże na tureckich od przeszło pięciuset lat terenach dawnego Bizancjum. Na wspaniałych świątyniach zastąpiły je półksiężyce, chociaż sama forma architektoniczna bizantyńskich bazylik zyskała uznanie wyznawców Proroka; trzeba przyznać zresztą, że minarety całkiem dobrze się z nią komponują.
O półksiężycach i ich starciach z krzyżami będzie trochę w kolejnym odcinku, a na razie wspomnijmy o tym, jak to krzyż krzyżowi krzyżem bywał.
Średniowieczna ilustracja do manuskryptu opisującego zdobycie Konstantynopola przez krzyżowców w 1204 roku.
Krucjaty, czyli zwoływane pod znakiem krzyża wojenne wyprawy europejskiego rycerstwa przeciwko “niewiernym” występowały już w tym blogu niejednokrotnie.
Przypomnijmy, że ich historia zaczęła się na przełomie XI i XII wieku skutecznym wyparciem muzułmanów z Ziemi Świętej, co przerodziło się w trwające dziesiątki lat zmagania, angażujące wielkie pokłady żarliwej wiary przeplatanej żądzą podboju, rabunku, sławy i władzy.
Bizancjum było, z uwagi na terytorialną bliskość celu krucjat (a także na swoje porachunki z wyznawcami islamu, kąsającymi i po trochu odgryzającymi kawałki cesarstwa), naturalnym zapleczem logistycznym wypraw krzyżowych.
Lepiej czy gorzej układające się współdziałanie sił spod patronatu rzymskiego papiestwa, z tymi mającymi błogosławieństwo patriarchy Konstantynopola, miało miejsce mimo narastających kontrowersji między wschodnim i zachodnim odłamami chrześcijaństwa, których kulminacją była schizma 1054 roku .
Bieg spraw odwrócił się kompletnie w latach 1202 – 1204, kiedy to nagromadzenie politycznych wektorów (w pierwszym rzędzie mocarstwowych aspiracji Wenecji, jak też wewnętrznych walk o tron w Bizancjum) spowodowało, że ogłoszona przez papieża IV krucjata dała sobie w zasadzie spokój z jej nominalnym celem (Jerozolimą i resztą Palestyny), skupiając się na zdobyciu i złupieniu chrześcijańskiego, bądź co bądź, Konstantynopola.
Drugie to wyobrażenie niegodziwości, jakich dopuszczają się idący pod znakiem krzyża zdobywcy Konstantynopola z jego setkami krzyży na wspaniałych kościołach (mal. Eugene Delacroix)
Metropolia padła po raz pierwszy od wzniesienia 800 lat wcześniej murów Teodozjusza, które zresztą przy tej okazji nie były atakowane (najeźdźcy wdarli się od strony słabszych umocnień wzdłuż Złotego Rogu).
/Mapka skopiowana z książki “Czwarta Krucjata” M.Angolda/
Warto jednak wspomnieć, że bizantyńskie elity solidnie zapracowały na tę klęskę, doprowadzając system władzy do legendarnej wręcz degrengolady, na końcu której dość powszechną praktyką bywało królobójstwo, skutkujące szybką rotacją na cesarskim tronie.
Poddani Cesarstwa niespecjalnie rwali się zatem do obrony, a elitarna zaciężna gwardia wareska odmówiła w pewnym momencie współpracy na znak obrzydzenia wobec poczynań swoich pracodawców.
Tu znowu swoją chwilę (trwającą kilkadziesiąt lat) w historii miała wspomniana wyżej w związku ze sławnym soborem z 325 roku, Nicea (obecnie Iznik).
Właśnie tam bowiem po upadku stolicy zainstalował się bizantyński “rząd na uchodźctwie”, w którym z czasem objawiły się indywidualności zdolne odbudować potęgę Cesarstwa i doprowadzić do odbicia w 1261 roku Konstantynopola z rąk łacinników (lub “Franków”, jak nazywali ich Grecy).
Uwieńczeniem procesu był triumfalny wjazd do miasta przez znaną nam z początku tej opowieści Złotą Bramę,
Michała VIII Paleologa (jeszcze jako cesarza nikejskiego) i przywdzianie przezeń bizantyńskiej korony
(mal. Rosen Toshev).
Dynastia Paleologów zdołała “dorządzić” do upadku państwa w 1453 roku, któremu nie zdołała wszakże zapobiec.
Trwający z górą dziesięć wieków w Bizancjum czas krzyży pozostawił po sobie niezliczoną ilość architektonicznych i inżynieryjnych cudów.
Te sakralne są na ogół dalej sakralnymi, tylko sacrum się zmieniło po 1453 roku, gdy półksiężyc zapanował w miejsce krzyża.
Jest jednak w Konstantynopolu/ Stambule wyjątkowa budowla służąca wprawdzie sferze profanum, ale swym ogromem i kunsztem wykonania wprowadzająca zwiedzającego w stan duchowego uniesienia.
Jeśli zdarzy Wam się być w tym mieście, nie omińcie Bazyliki Cystern!!!!!
Odrestaurowanie i świetne wyeksponowanie Bazyliki Cystern, (lub Cysterny Bazyliki), jest jednym z przykładów rozumnego podejścia tureckich zdobywców Bizancjum do materialnych pozostałości tego imperium.
Widać to też w innych miejscach, gdzie prowadzone są prace badawcze, zabezpieczające, a w miarę możliwości – także rekonstrukcyjne.
Trzeba mieć nadzieję, że jest to robione w imię świadomego wpisywania się w cywilizacyjną ciągłość, a nie z intencją “podczepiania się” pod osiągnięcia dawnych pokoleń, oraz ich “przyswajania” po odpowiedniej “obróbce”.
Jak dobrze wiemy, bywa to częstą praktyką wśród autokratyczno – populistycznych rządców w różnych krajach.