Koń jaki jest – każdy widzi, nawet przy kiepskim oświetleniu.
Koń jest mianowicie trojański i w dość wątpliwy sposób ozdabia plac recepcyjny najsławniejszego chyba w świecie kompleksu archeologicznego.
Ale po minięciu parkingów z setką autokarów, kas biletowych, sklepów z pamiątkami, oraz konia, robi się coraz lepiej.
Trudno opanować wzruszenie, gdy idzie się powoli systemem drewnianych pomostów, poprowadzonych wśród wykopalisk i ogląda odkryte przez Schliemanna i pokolenia jego następców obiekty.
Przypomina się z pradawnych, szkolnych czasów, fascynacja lekturą takich dzieł jak “Bogowie, groby i uczeni” Cerama, gdzie pionierzy dziewiętnastowiecznej archeologii opisani byli niczym herosi, których tajemnice starali się odsłaniać. Tego świetlanego wizerunku nie był w stanie przyćmić nawet fakt masowego – co tu dużo mówić – rabunku i wywozu ogromnych ilości bezcennych artefaktów (aczkolwiek nie można wykluczyć, że gdyby nie znalazły się one w muzeach Londynu, Paryża, Berlina czy Nowego Jorku, to mogłyby po prostu nie przetrwać).
Zanim zaczniemy przemierzać chodniki ułożone pośród ruin Troi, zajrzyjmy do relacji sprzed trzech lat, napomykającej o wydarzeniach sprzed trzech tysięcy lat i miejscach na Peloponezie, gdzie rozpoczęła się uwieczniona w strofach “Iliady” Homera trojańska awantura.
Obok ślepego greckiego poety i opiewanych przezeń bohaterów, postacią łączącą Troję i peloponeskie Mykeny oraz Tiryns jest Henryk Schliemann, postępujący za wskazówkami zawartymi w “Iliadzie” odkrywca pozostałości wymienionych antycznych miast.
"Homer (stgr. Ὅμηρος, Hómēros, gr. Όμηρος) (VIII wiek p.n.e.) – grecki pieśniarz wędrowny (aojda), epik, śpiewak i recytator (rapsod). Uważa się go za ojca poezji epickiej. Najstarszy znany z imienia europejski poeta, który zapewne przejął dziedzictwo długiej i bogatej tradycji ustnej poezji heroicznej. Do jego dzieł zalicza się eposy: Iliadę i Odyseję." (fragment artykułu z Wikipedii) rysunek: Ania B.
Jak wspomniano, Henryk Schliemann potraktował epos Homera jako wiarygodne źródło informacji nie tylko o przebiegu i bohaterach wojny trojańskiej, ale także o szczegółach topograficznych takich, jak obwód murów, czy odległość miasta od brzegu morskiego.
Kierując się tymi wskazówkami wytypował wzgórze koło wsi Hisarlik i w roku 1871 rozpoczął tam wykopaliska, przy których prace trwają od tego czasu niemal nieprzerwanie, kontynuowane przez specjalistów różnych nacji – szczęśliwych posiadaczy koncesji tureckiego rządu. Ostatnimi czasy skądinąd wyraźna jest tendencja “turczenia” badań archeologicznych, nie tylko w Troi zresztą.
Dla zainteresowanego obserwatora wielkim walorem ekspozycji trojańskich wykopalisk jest wyraźne oznaczenie i opisanie warstw osadniczych.
Badacze doliczyli się ich nie mniej niż dziewięciu (niektórzy – nawet kilkunastu), bazując na subtelnych przesłankach pozwalających na datowanie, takich jak znajdowane w nich artefakty, lub techniki budowlane.
Pierwsze z powyższych zdjęć, skopiowane z zasobów internetowych, pokazuje próbę rekonstrukcji Troi w jej najbardziej znanej w świecie warstwie VI, przypisywanej czasom wojny trojańskiej (XIII w pne). Na kolejnym widać jedną z licznych tablic informacyjnych na terenie wykopalisk, nieźle obrazujących zidentyfikowane warstwy osadnicze, pokazane w terenie tak, jak na trzecim zdjęciu.
Jeśli zaś przyjrzeć się dokładnie czwartej fotografii, to widać w dalekiej perspektywie poza ruinami statek, zmierzający w stronę Cieśniny Dardanele (w antyku – Hellespont) i Morza Marmara (Propontis), a jeszcze dalej – zarys jednego z monumentów na półwyspie Gallipoli, upamiętniającego epizody I Wojny Światowej (o tym w następnych odcinkach).
Niewykluczone, że taki właśnie rzut oka upewnił Schliemanna co do lokalizacji Troi, według Homera osiągalnej w trakcie niedługiego marszu od wybrzeża, do którego dobiły okręty wiozące wojska spartańsko - mykeńskie (wsparte posiłkami innych greckich miast i wysp)
Nie chcąc dalej eksploatować cierpliwości Czytelników, oraz zasobów własnej niewiedzy, zakończę trojański epizod naszej eskapady naszkicowanym przez Żonnę konterfektem Panni Zofii Schliemannowej, ozdobionej przez jej znakomitego małżonka znalezioną przezeń w ruinach Troi antyczną biżuterią, która w jego wyobraźni i marzeniach mogła trzy milenia wcześniej należeć do pięknej Heleny. Porwanie Heleny, żony króla Sparty Menelaosa, przez Parysa, syna trojańskiego króla Priama, miało być pretekstem do podjęcia przez grecką koalicję wojny przeciw Troi. Uczeni ciągle nie są zgodni co do tożsamości etnicznej mieszkańców Troi w owym czasie.
Ten i kolejne odcinki “Tureckiego serialu” noszą podtytuły nawiązujące do skojarzeń religijnych, bo wielkie religie panujące w różnych epokach na terenach obecnej Turcji mogą, moim zdaniem, czytelnie identyfikować te epoki.
Zaczęliśmy zatem od “Panteonów”, będących określeniem zarówno zbiorowiska najważniejszych dla danej kultury bóstw, jak też poświęconych im sanktuariów.
Panteony były przedmiotem czci ludu i narzędziem sprawowania władzy przez panujących; ołtarze od zawsze podpierały trony, od zawsze z wzajemnością.
Przed nastaniem cywilizacji greckiej w drugim tysiącleciu p.n.e. niewątpliwie panowały wśród tamtejszych ludów (choćby Hetytów, którzy stworzyli potężne państwo w Azji Mniejszej) politeizmy, po których pozostało sporo śladów.
Natomiast panteon grecki i będący jego kalką rzymski, są nam doskonale znane zarówno dzięki źródłom pisanym, jak i dziełom sztuki oraz architektury.
Odwiedziliśmy w Troadzie (krainie, której Troja była metropolią) kilka fantastycznych przybytków, gdzie kamienne resztki zachowały się, w przeciwieństwie do otaczającej je w antycznych czasach zabudowy miejskiej z cegły suszonej na słońcu. Wszędzie wałęsaliśmy się praktycznie sami.
Sanktuarium Ateny w Assos góruje nad pobliskim wybrzeżem Morza Egejskiego i nad pozostałościami publicznych obiektów miasta, które w historii gościło tak znamienite postaci jak Arystoteles, czy św. Paweł z Tarsu.
Nieopodal trafiamy na zespół świątynny kolejnej ważnej postaci greckiego panteonu, Apolla. W tutejszym wydaniu nosi on przydomek “Smintheion”, z grubsza przekłada się to ponoć na “Apollo od myszy”. Gryzonie symbolizują tu zarazę, jaką miał zesłać Apollo na greckie wojska oblegające Troję, na prośbę kapłana imieniem Chryzos.
Nie wdając się w dalsze zawiłości związane z tym wątkiem, zachęcam Czytelników do wnikliwej lektury “Iliady”, gdzie wszystko zostaje przez Homera detalicznie wyłożone.
Ostatnie ze zdjęć obrazuje kawałek antycznej drogi, łączącej apollińskie sanktuarium z leżącym kilka kilometrów dalej miastem i portem Aleksandria Troas, nazwanym tak na cześć macedońskiego imperatora. Port został z czasem kompletnie zapiaszczony i pozostało po nim niewielkie jezioro o czerwonawej barwie.
Pozostałości okazałego niegdyś miasta badają zaś obecnie archeolodzy z uniwersytetu w Ankarze.
Wiadomo, że kwitło ono jeszcze kilka wieków po podboju rzymskim (133 p.n.e.), a nawet było brane pod uwagę przez cesarza Konstantyna jako potencjalna stolica imperium. Przegrało jednak w konkurencji z Bizancjum, o czym w kolejnych odcinkach.
Świętego Pawła spotkaliśmy już w Assos, zaś Aleksandria Troas była jeszcze ważniejszym punktem jego misyjnych wędrówek. Pojawienie się “Apostoła Narodów” w tej relacji zwiastuje rychłe zaistnienie chrześcijaństwa w rzymsko – greckim imperium i powolny zmierzch “Panteonów” w “Tureckim serialu”.
Skoro dobrnęliśmy do postaci niestrudzonego wędrowca – misjonarza, który kładł w połowie I wieku podwaliny chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim i w należyty sposób przypłacił to w końcu życiem, należy wspomnieć o tym, że swoje podróże odbywał morzem (choćby korzystając z portu Aleksandria Troas), ale także lądem, korzystając ze znakomitej sieci dróg, wybudowanych przez Rzymian dla podboju i administrowania imperium.
Najważniejszą bodaj z nich była Via Egnatia, przywoływana swojego czasu w relacji z Macedonii i Albanii, a także – z wędrówki w poszukiwaniu śladów Via Appia.
Via Egnatia łączyła dwie stolice Cesarstwa – Rzym i Bizancjum, wchodząc w mury tego ostatniego poprzez Złotą Bramę, od której wkrótce rozpoczniemy kontynuację naszej grecko – rzymsko – tureckiej opowieści.