Północne sąsiedztwo

Na początek – krótkie wyjaśnienie dotyczące tematu wpisu: tytuł zapożyczyłem z polskiej edycji doskonałej książki Alana Palmera, w równie dobrym tłumaczeniu Eugeniusza Możejki, “Północne Sąsiedztwo – Historia krajów i narodów Morza Bałtyckiego” (wyd. KiW 2008) uznając, że nadzwyczaj trafnie obramowuje opowiadanie o dziejach Polski i okolicy.


Nazbierało się we wcześniejszych wpisach tego blogu trochę wątków historycznych wiążących się z naszymi zabałtyckimi sąsiadami, należało przeto osobiście dokonać oglądu kilku ważnych pod tym względem miejsc w Szwecji, jak: Gotlandia, BirkaStara Uppsala.  /mapka skopiowana z książki Alana Palmera “Północne Sąsiedztwo…”/

Nasz krótki pobyt został uatrakcyjniony dzięki wsparciu logistycznemu, lingwistycznemu i towarzyskiemu Joanny i Jurka D., a także Ani i Ragnara E., za co najmocniej im dziękujemy.

Poczytajcie zatem i popatrzcie (zdjęcia Ani lub moje, szkice tylko Ani), co udało nam się odwiedzić i jakie “linki” łączące miejsca, wydarzenia i ludzi zafunkcjonowały przy tym w naszej wyobraźni:


Link 1 – krzyżacki

  • Zaczynam od śladu krzyżackiego (chociaż chronologicznie to nieco od środka), bo nie dawniej niż przed miesiącem relacjonowałem nasze wrażenia z rejonu chełmińskiego, gdzie braciszkowie zainaugurowali w XIII wieku swoją blisko trzystuletnią aktywność w naszych okolicach. Założyli wiele nowych miast, w szeregu zaś dawniej istniejących (jak choćby w Gdańsku) przejęli rządy, czyniąc je w krótkim czasie ważnymi i prężnymi ośrodkami gospodarki i handlu. Stały się one jednymi z najbardziej liczących się ogniw Hanzy, gruntując ekonomiczną potęgę Zakonu.
  • Hanzą, czyli ukształtowanym w połowie XIII wieku kartelem miast handlowych Europy Północnej, zajmiemy się dokładniej jesienią, bowiem szykuje się wizyta w grającej przez parę wieków główną rolę w tym związku Lubece. Na razie przypomnę, że największymi problemami Hanzy w zapewnieniu swobody handlu i żeglugi na Bałtyku i Morzu Północnym były w pierwszych kilkunastu dekadach jej funkcjonowania: kontrola cieśnin łączących oba morza przez Danię, oraz rozpanoszone na wielką skalę piractwo.
  • Głównym centrum operacyjnym piratów była Gotlandia, na której zaistniał mocny związek tych złoczyńców, zwany Bractwem Witalijskim. Witalijczycy pod koniec XIV wieku niemal całkowicie sparaliżowali ruch handlowy Hanzy na Bałtyku, co na tyle zdenerwowało Wielkiego Mistrza Krzyżaków Konrada von Jungingena (brata niefortunnego dowódcy spod Grunwaldu, Ulryka), że w 1397 roku podjął inwazję na Gotlandię i radykalnie rozwiązał (na jakiś czas przynajmniej) problem.
  • Gotlandia przewinie się w tej relacji jeszcze wielokrotnie; to zdecydowanie niedocenione turystycznie przez nas miejsce. Włócząc się po wyspie znaleźliśmy tablicę dziękczynną ku czci Wielkiego Mistrza Konrada; przegnanie piratów i dziesięcioletnia zwierzchność lenna Krzyżaków dobrze widocznie zapisała się w pamięci Gotlandczyków .
  • Niedobitki Bractwa Witalijskiego pod wodzą sławnego Klausa Stortebekera zdołały natomiast przedostać się na Morze Północne, gdzie chłopcy janosikowali przez kilka lat, aż ich złapano i poddano publicznej dekapitacji. Dobra zrabowane z kupieckich statków rozdawali ponoć ludziom ubogim, zyskując ich wdzięczność.

Janosikowanie współczesne bywa bardziej wyrafinowane: tu i ówdzie ludzi obdarowuje się ich własnymi, ale też następnych pokoleń (bo z państwowego , zadłużającego się w tym celu budżetu) pieniędzmi, licząc na ich wdzięczność przy urnie wyborczej. I nikt tych obecnych Janosików nie obwiesi za pośrednie ziobro…

  • Wzmiankę o krzyżackim śladzie na Gotlandii zakończę informacją, że w 1409 roku Ulrich von Jungingen, brat i następca Konrada na posadzie Wielkiego Mistrza Zakonu, odsprzedał zwierzchność nad wyspą regentce państw Unii Kalmarskiej (Danii, Szwecji i Norwegii) Małgorzacie (de facto królowej, lecz nie koronowanej), potwierdzając tym gestem pokojowe zamiary wobec Unii.

    Skoro wspomniałem o Gotlandii, to czas na przedstawienie niektórych jej przyrodniczo – krajobrazowych i cywilizacyjnych uroków. Wyspa znana jest dobrze żeglarzom, natomiast szczury lądowe zaglądają tam rzadziej, bo nie ma bezpośredniego połączenia z Polską (trzeba dostać się do Nyneshamn, a stamtąd promem do Visby). Owo utrudnienie komunikacyjne rekompensowane jest jednak podróżnikom z nawiązką na miejscu, zwłaszcza gdy trafią na dobrą pogodę i sezon kwitnienia bzów.

  • Visby – główne i właściwie jedyne miasto na Gotlandii (reszta to – przynajmniej według polskiej skali – większe lub mniejsze wsie) prezentuje się wyjątkowo malowniczo, zaś swoją średniowieczno – knajpianą atmosferą przewyższa wyraźnie typowy skandynawski standard. Gotlandczycy posiedli umiejętność warzenia dobrego piwa, jednak żądają za ów smakołyk (czy raczej: łyk smaku) cen w prosty sposób nawiązujących do łupieskich tradycji ich przodków.
  •    Blisko czterokilometrowej długości mury opasujące stare miasto zachowały się niemal w całości.
  • Katedra (protestancka, ma się rozumieć) obsługiwana jest wyłącznie przez personel żeński. Można sobie wyobrazić wzrost zainteresowania aktywnością religijną w krajach katolickich, gdyby posługę przy ołtarzach zaczęły pełnić osoby o walorach urody, intelektu i charyzmy takich, jak prezentowała pani pastor z Visby
  • Worek na kiju zamiast tacy – z zaufaniem, że wierni dyskretnie dorzucą, a nie wyciągną…
  • …podobnie jak w sklepiku przy nieodległej farmie, gdzie zamiast obsługi kasowej stała tylko skarbonka do samodzielnego uiszczania zapłaty za kupione towary:
  • Katedra jest jedynym czynnym kościołem w Visby. Kilka pozostałych od paruset lat wygląda tak:  
  • Na rynku i przyległych uliczkach można najprzyjemniej i najsmaczniej posiedzieć i podumać… …oraz przypomnieć sobie zarys dziejów przemiłej wyspy i jej stolicy:

Gotlandia zajmuje na Bałtyku równie strategiczne miejsce pod względem handlowym i militarnym, jak Malta na Morzu Śródziemnym. Dysponuje też sporymi obszarami dobrych ziem uprawnych, oraz licznymi zatokami dogodnymi dla lokowania portów i przystani. Te walory sprawiły, że była pożądanym miejscem osiedlania się ludzi począwszy od epoki kamiennej, gdy tylko ustępowanie lodowca skandynawskiego zaczęło na to pozwalać. Stała się z czasem jedną z kolebek cywilizacji skandynawskiej; tu właśnie (choć niektórzy badacze wskazują na Szwecję kontynentalną) lokalizuje się ojczyznę Gotów, którzy tak wielką rolę odegrali w czasach wędrówek ludów, upadku cesarstwa zachodniorzymskiego i kształtowania postrzymskiej Europy. Tradycyjnie rządy na wyspie sprawowały, podobnie jak w reszcie Skandynawii, “tingi”, czyli  sejmiki lokalne, które pod koniec I tysiąclecia zdecydowały o zawiązaniu bliższych, lecz równoprawnych, związków z kształtującym się królestwem szwedzkim. Gotlandczycy zajmowali się rolnictwem, lecz równolegle także “wikingiem”, czyli pozyskiwaniem dóbr o wartości handlowej poprzez zamorską grabież, jak też – dzięki położeniu na szlakach – pośrednictwem handlowym. Właśnie położenie wyspy zaczęło przyciągać i skłaniać do osiedlania się kupców niemieckich, którzy koncentrowali się w okolicy Visby, lokując z czasem miasto. W XI i XII wieku tamtejsza gildia handlowa, znana jako Związek Gotlandzki (Zjednoczeni Gotlandzcy Kupcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego), odgrywała główną rolę w wymianie bałtyckiej, zwłaszcza krain zachodnich z niedawno ukształtowaną (przez szwedzkich wikingów zresztą, o czym później) Rusią, zwłaszcza księstwem Nowogrodu. Później Visby stało się członkiem utworzonej przez Lubekę Hanzy, na rzecz której Związek Gotlandzki utracił w XIII wieku rolę wiodącego stowarzyszenia handlowego. Niemiecka ludność miasta odgrodziła się od reszty wyspy murami, co wzmocniło niechęć żywioną wobec niej przez rdzennych mieszkańców Gotlandii. 


Link 2 – gocki.

Goci zaistnieli w tym blogu (jak dotychczas) tutaj, tutaj i tutaj. Jeśli komuś nie chce się wracać do tych wpisów, przypomnę pokrótce, że było tam trochę o pobycie Gotów na naszym Pomorzu w pierwszych wiekach naszej ery, oraz o ich peregrynacjach najpierw na południowy wschód Europy, a począwszy od końca IV wieku – na zachód, aż do obecnej Hiszpanii i Portugalii. Blisko tysiąc lat po tych wydarzeniach, w XII wieku, ich zmitologizowana wersja została spisana w Sadze o Gotlandczykach (Gutasaga – warto poczytać wersję anglojęzyczną w Wikipedii). Według Gutasagi z Gotlandii wymigrowała 1/3 ludności, bo wyspa nie była w stanie wyżywić wszystkich. Musiały to być liczby rzędu setek, może niewielu tysięcy osób, po kilkunastu pokoleniach tworzące już mocarne społeczności ; interesujący przyczynek do rozważań demograficznych.


Link 3 – Eryk (Bogusław) Pomorski

Wspomniana wyżej królowa Małgorzata po sfinalizowaniu idei Unii Kalmarskiej (związku Danii, Szwecji i Norwegii pod jednym berłem) w 1397 roku postanowiła, po długich przymiarkach, doprowadzić do osadzenia na potrójnym tronie spokrewnionego z duńską dynastią młodego księcia pomorskiego Bogusława (z rodu Gryfitów). Splot okoliczności politycznych towarzyszących tym wydarzeniom był na tyle mocny i skomplikowany, że przerósł zarówno siły i możliwości Bogusława, przemianowanego przez Skandynawów dla łatwiejszej wymowy na bardziej swojskiego dla nich Eryka, jak i żywotność Unii.  Antyunijny opór (zwłaszcza w Szwecji), oraz niepowodzenia w starciach z Hanzą spowodowały detronizację Eryka – Bogusława w 1439 roku. Schronił się on na Gotlandii, ukończył rozpoczętą przez Krzyżaków budowę zamku w Visby i rezydował tam przez dekadę, będąc szefem korsarzy, następców Bractwa Witalijskiego. Gdy znudziła mu się piracka robota wrócił do Darłowa, gdzie dokonał żywota i został pochowany w grobowcu, którego zdjęcie zobaczycie, uruchamiając link do wpisu z czerwca 2016 roku .

 Z zamku Eryka Pomorskiego w Visby niewiele pozostało, na szczęście ktoś pracowity sporządził makietę rekonstrukcyjną.


Link 4 – celtycki

cof

Na gotlandzkich cmentarzach widać sporo krzyży o typowym celtyckim kroju. Ten, widoczny na zdjęciu, odnaleźliśmy po dłuższych poszukiwaniach poza cmentarzem, pod płotem jakiejś posesji za murami Visby. Upamiętnia on rzeź 1800 Gotlandczyków dokonaną przez wojska duńskiego króla Waldemara Attertaga (n.b. pradziadka Eryka Pomorskiego) podczas inwazji wyspy w 1361 roku. Co do powiązań celtyckich, to być może trochę konfabuluję, ale niewątpliwy był dość znaczny udział misjonarzy z Wysp Brytyjskich w kolejnych podejściach do chrystianizacji Gotlandii i Szwecji kontynentalnej, więc może ten kształt krzyży to od nich?


Link 5 – bałtyckie moai   To już wyłącznie gra wyobraźni. Formacje wapiennych ostańców, zwanych raukami, a będących efektowną pozostałością koralowej genezy Gotlandii, przywodzą na myśl tajemnicze posągi z Wyspy Wielkanocnej – do których jednak fizycznie (jeszcze?) nie dotarłem.

Choćby dla tych widoków warto wpaść na Gotlandię.

 


Link 6 – jeszcze raz zakonny

Zacząłem tę relację od wątku krzyżackiego, łączącego Gotlandię z wcześniej wspominanym w blogu państwem krzyżackim na obecnych terenach polskich. Powiązania mnisie są jednakowoż liczniejsze; aktywni od XII wieku w Europie Cystersi, założyciele m.in. opactwa w Oliwie, nie ominęli także Gotlandii. Zbudowali klasztor w miejscowości Roma i gospodarzyli tam przez prawie czterysta lat, aż w połowie XVI wieku zakończyła ten stan rzeczy reformacja. Klasztor popadł w ruinę, dzisiaj znajduje się na terenie farmy przypominającej PGR, zaś jego pozostałości służą jako scena letniego teatru (głównie szekspirowskiego, jak się wydaje).      

I jeszcze jedna ciekawostka, tym razem związana z Zakonem Kawalerów Maltańskich (czyli Joannitów). Zakon został wyproszony z Malty, bo nie dość ulegle współpracował w 1798 roku z Napoleonem podczas jego egipskiej kampanii (a poza tym nie mieścił się w laickiej formule porewolucyjnej Francji), zaś w 1806 roku Szwecja zaproponowała Maltańczykom osiedlenie się na Gotlandii i przekazanie suwerenności nad wyspą. Bracia podziękowali i nie skorzystali obawiając się, że w ten sposób usankcjonują przykre dla siebie status quo w sprawie Malty. I tak krzyż maltański na Bałtyku noszony jest obecnie jedynie przez statki ratownictwa morskiego

 (fot. z Wikipedii)


Dla odprężenia obejrzyjcie jeszcze trochę obrazków z Gotlandii, poprzedzonych narysowaną w międzyczasie przez Żonnę mapką:   Wyspa od zawsze żyła trzema gałęziami działalności: rolnictwem i rybołówstwem, handlem, oraz piractwem. W nowszych czasach doszedł do tego przemysł wapienno – cementowy, turystyka, jak też elektronika z informatyką.  

 

   

       

Nadmorskie uroczysko, prastara kapliczka, wielki grobowiec w kształcie łodzi z kamieni –  przypominają o wikińskiej przeszłości wyspy. Ten grobowiec jest wprawdzie starszy, ale Wikingowie (w rejonie wschodniego Bałtyku zwani Waregami) między VIII a XI wiekiem czasem też stosowali podobne formy oznaczenia pochówku co bardziej zasłużonych z nich.

  

   


Gotlandia skupia na stosunkowo niewielkiej powierzchni ogromną ilość pamiątek z przeszłości, z okresu kształtowania się i wczesnego rozwoju cywilizacji skandynawskiej. Szwecja kontynentalna jest krajem rozległym, jednak najważniejsze pod tym względem miejsca znajdują się, na szczęście, w niedalekim sąsiedztwie Sztokholmu.

Birka , położona strategicznie nad ogromnym, mającym połączenie z morzem jeziorem Melar, była od VIII do X wieku, a więc w szczytowym okresie ery Wikingów, główną bazą operacyjną, ośrodkiem handlowym i centrum kształtującej się stopniowo władzy królewskiej na terenie obecnej Szwecji. Rzut oka na mapę uzmysławia logiczny kierunek ekspansji wschodnich Wikingów, czyli Waregów: na wschód, naturalnie.

Waregowie poprowadzili i eksploatowali intensywnie spektakularne szlaki handlowe rzekami Rosji i Ukrainy (Newa, Wołchow, Dniepr) do Morza Czarnego, jak też Wołgą do Kaspijskiego, przeciągając swoje łodzie lądem przez wododziały. Tym sposobem docierali do najbardziej liczących się w tym czasie ośrodków, czyli Bizancjum (Konstantynopola) i Bagdadu, dostarczając głównie futra, niewolników i bursztyn w zamian za arabskie srebro, drogocenne wyroby azjatyckie (jak jedwab), oraz rękodzieło bizantyjskie. Z czasem obecność Skandynawów w Bizancjum stała się na tyle permanentna i liczna, że została z nich sformowana słynna cesarska gwardia wareska.

Mapa kiepska (Wikipedia), ale drogi wareskich wędrówek widoczne.

Nie ulega wątpliwości, że Waregowie byli założycielami księstw Rusi (Nowogród, Kijów), jak też fundatorami dynastii Rurykowiczów. Wielu historyków spekuluje też, że ich pojawienie się na terenach polskich tak od strony Kijowa, jak też Wisłą przez ich faktorię Truso, (obok dzisiejszego Elbląga; kolejny wariant trasy Waregów na południe Europy) było katalizatorem wybicia się dynastii Piastów na pierwszych władców kiełkującego państwa polskiego.


Link 7 – wikiński

Podróżując w lutym 2017 do wschodniej Anglii trafiliśmy na wysepkę Lindisfarne, której spustoszenie w 793 roku uznaje się za początek ery Wikingów. Na zachodzie Europy siali oni zgrozę i zniszczenie, bowiem napotykając stabilizujące się , bogate królestwa, grabili ile się dało. Ich pobratymcy szwedzcy, Waregowie, wytyczając szlaki przez wschodnią Europę nie bardzo mieli co rabować (poza braniem niewolników), więc jakby mimochodem odegrali rolę konstruktywną.


Birka podupadła wskutek nadmiernego wypłycenia się okalających ją wód; ciężar wymiany handlowej przeniósł się na krótko do Sigtuny, z czasem jej czołowym ośrodkiem stała się zaś Gotlandia. Przed upadkiem Birki zdążył tam odnieść pewne sukcesy ewangelizacyjne św. Oskar (Anskar), ku czci którego postawiono całkiem niedawno efektowny kościółek. Natomiast centrum duchowo – religijnym (pogańskim, uporczywie odmawiającym dostępu chrześcijańskim misjonarzom), była już od wieków:

Gamla Uppsala (Stara Uppsala). Tutaj, podobnie jak w Birce, wyraźnie można odczuć ducha staroskandynawskiej mitologii. Tu były najważniejsze świątynie pogańskie, tu potężne kurhany kryjące groby władców. Krajobraz i atmosfera tych miejsc utwierdzają w przekonaniu, że system wierzeń i panteon bóstw tutejszych nie mógł być inaczej wymyślony, że narzuciła go natura.

Nie mogę tu się oprzeć pokusie przytoczenia cytatu z całkiem niezłego, skądinąd, przewodnika “Szwecja”, wyd. Pascal 2015, str.158: ” Świątynia w Starej Uppsali była narodowym ośrodkiem kultu, a co dziewięć lat odbywało się tam wielkie święto, w którym musieli uczestniczyć Szwedzi ze wszystkich prowincji, nawet chrześcijanie. Składano wówczas ofiary z samców różnych zwierząt, w tym także z mężczyzn

   

    Karna szwedzka młodzież postępuje przy królewskich kurhanach zgodnie z instrukcją umieszczoną na tablicy. Dzieci mają nawet powiązane nogi.

Stara Uppsala straciła swoje znaczenie gdy (już po tym, jak w końcu chrześcijaństwo zdołało zapuścić tu korzenie), przed wejściem do kościoła stracił głowę (dosłownie!) późniejszy święty, król Eryk Jedvardsson (w 1160 roku), zaś sam kościół niedługo potem spłonął. Zdecydowano wówczas o przeniesieniu stolicy do odległej o kilka kilometrów Uppsali, którą dzisiaj znamy (na zdjęciu – widzianej z perspektywy gryzonia polnego spod kurhanów  Uppsali Starej)


Była to kolejna wędrówka dróżkami pozwalającymi dowiedzieć się więcej o kształtowaniu obecnej mapy Europy oraz świata i o ludach, które tego dokonywały od czasów starożytnych aż po koniec średniowiecza i jeszcze ciut dalej. Historia Szwecji w późniejszym okresie zagęszcza się coraz bardziej, splata się również z historią Polski; naruszenie tej tematyki skutkowałoby zapewne wiecznym niedokończeniem tego wpisu i ostateczną utratą cierpliwości przez PT Czytelników. Jednak do Północnego Sąsiedztwa będziemy wracać nie raz, bo to rejon ze zrozumiałych względów niezwykle dla nas ciekawy.

7 komentarzy do “Północne sąsiedztwo”

  1. To byla bardzo ciekawa wyprawa. Mieszkamy w Szwecji od wielu lat a dopiero teraz, dzieki Ani i Piotrowi, udalo nam sie poznac tak ciekawe miejsce jak Gotland. I tyle historii w ciagu kilku dni.
    Juz po powrocie okazalo sie ze nie dotarlismy do wysunietej najbardziej na polnoc wyspy Sandön, niezwykle ciekawego rezerwatu przyrody. Ale to nastepnym razem.

  2. Śliczna wyprawa, Basia teraz zacznie, po Olandii ciągnąć nas na Gotland.
    A do tej rzeźni Atterdaga z 14 w. dorzucam historyjkę z zaginionym złotem zrabowanym z Visby, które ponoć leży w zatopionym przez sztorm statku Duńczyków gdzieś w Bałtyku. I kusi.

  3. Aniu…Piotrze…b.ciekawe wszystkie Wasze relacje a ta może szczególnie,bo to kraj,którego wciąż jesteśmy obywatelami..choć b.słabo to czujemy…
    Mimo,że spędziliśmy tam 11 lat i wgryzaliśmy się nieco w historię Szwecji to wiedza ta nie była pogłębiona a poza tym wiele z tej wiedzy “wyparowało”…
    A tu na blogu Piotra multum ciekawostek !
    Może ta lektura zmobilizuje nas do zajrzenia do kart historii Szwecji…choć od dobrych paru lat jesteśmy zorientowani w przeciwnym kierunku…czyli na południe ze względu na zamieszkałą tam część rodziny…

Skomentuj Ewa Maria Slaska Anuluj pisanie odpowiedzi