Po drodze (1)

W tytule chodzi o drogę z Gdańska do Kurlandii, którą trzeba przemierzyć lądem (przez jakiś czas latały samoloty do Rygi, ale przestraszyły się wirusów), aby zakosztować opisanych przed miesiącem radości spływania w kajakach pięknymi i bezludnymi tamtejszymi rzekami.
Znaczną część trasy pokonuje się krętymi i wąskimi, a ponadto starannie obsadzonymi na poboczach solidnym drzewostanem, warmińsko – mazurskimi szosami, okupując wrażenia podziwu dla mijanego krajobrazu uczuciem ciągłego niepokoju co do własnego losu za kolejnym ostrym zakrętem.
Niemniej systematyczne, ale znacznie wolniejsze i nie grożące wypadkami drogowymi, tempo postępowania tymi szlakami notowały napierające na pogańskich Prusów zagony wszelkiej maści rycerstwa, niosącego na swych pikach i mieczach światło chrześcijaństwa.


Działo się to z największym natężeniem w pierwszej połowie XIII wieku, kiedy to katoliccy decydenci doszli do wniosku, że łatwiej i taniej będzie podbijać krainy nadbałtyckie, zamiast obrywać coraz większe cięgi od muzułmanów podczas krucjat bliskowschodnich.
Północne wyprawy krzyżowe pojawiały się w tym blogu niejednokrotnie; zachęcam do przypomnienia sobie wpisów objętych kategorią “krucjaty” .
Aż korci tutaj przywołanie trafnej obserwacji z szeregu historycznych zmagań futbolowych, gdzie, jak pamiętamy, wszyscy walczyli miedzy sobą, a na końcu i tak wygrywali Niemcy (których synonimem dla wielu, bez względu na obowiązującą akurat szkolną podstawę programową, są i będą Krzyżacy).
Warto dodać, że wygrywali wtedy, kiedy grali prawdziwie zespołowo, pod przywództwem świadomym celów zespołu i na rzecz tego celu pracującym (to skądinąd minimalne wymogi wygrywania, nie tylko w niemieckim wydaniu).
I tak niepostrzeżenie cofnęliśmy się o jakieś 800 lat, kiedy to uformowany ledwie ćwierć wieku wcześniej (w trakcie trzeciej krucjaty bliskowschodniej, w 1190 roku), Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, znany w Polsce jako Zakon Krzyżacki, podjął aktywność chrystianizacyjno – kolonizatorską na ziemiach pruskich, szybko stając się dominującym graczem w tej materii.
Twórcą potęgi Zakonu był jeden z gigantów europejskiej polityki początków trzynastego wieku, Herman von Salza – gość o niebywałej jak na ówczesne standardy komunikacyjne ruchliwości, talentach dyplomatycznych i precyzyjnie zaprogramowanej wizji swojej kariery jako Wielkiego Mistrza.


 Von Salza stawał na uszach, aby tworzone na podbitych pruskich ziemiach struktury kościelne były w jak największym stopniu powiązane ze sprzyjającym Krzyżakom stronnictwem cesarskim, co w dużej mierze się udało. Nieco odrębny, bardziej powiązany z papiestwem status uzyskała jedynie diecezja warmińska, której siedziba na kilka wieków ulokowała się w Lidzbarku Warmińskim , a która po niekorzystnie dla Zakonu zakończonej wojnie trzynastoletniej inkorporowana została do Korony Polskiej, pozostając w granicach Rzeczpospolitej aż do rozbiorów.
Świetnie zachowany zamek biskupi w Lidzbarku przypomina tę historię.


Podróż przez Warmię dostarcza widoków charakterystycznej dla południowobałtyckiego wybrzeża architektury gotyckiej, tak kościelnej, jak i świeckiej, utrzymanej w podobnej konwencji – niczym z katalogu projektów typowych.
Niemałe zdziwienie zatem wywołuje stojąca opodal szosy drewniana cerkiewka, przywodząca w pamięci te oglądane przed dwoma laty na Podkarpaciu

We wsi Godkowo, w której cerkiewka zaistniała zaledwie przed kilku laty, jest spora ilość mieszkańców przesiedlonych tu pod koniec lat czterdziestych XX wieku, w ramach niesławnej akcji “Wisła”, wyznawców grekokatolicyzmu (w niuansach związanych z relacjami poszczególnych chrześcijańskich “podwyznań” należy poruszać się ostrożnie, bo łatwo tu o błąd).
Zachęcam do kliknięcia na link przy nazwie Godkowo; autor opisu w Wikipedii zakreślił interesująco historię Warmii. Przypomniał choćby o przemarszach wojsk podczas wojen polsko – szwedzkich, wspominanych przez nas niedawno w artykułach o dynastii Wazów, czy też francuskich prących na Rosję i zmykających stamtąd w 1812 roku.
Równie ciekawym obiektem, łączącym wschodnie obrządki chrześcijańskie z krzyżacką historią jest używany obecnie jako cerkiew, także przez osiedlone w pobliżu ofiary akcji “Wisła”, kościół w żuławskim Żelichowie, leżący prawie “po drodze”.
Wkrótce zaś przedstawimy Czytelnikom krzyżacko – prawosławne wątki z nieco dalszych stron.

Dodaj komentarz