Podróże są dla ludzi – nawet te wirtualne (Tomasz B.)
Oceania – powtórka
Zanim zacznę epatować Czytelników dalszymi przygodami, proponuję małe przypomnienie ze szkolnych lekcji geografii.
Ogromny Pacyfik usiany jest niezliczoną ilością wysp, będących tymi czubkami podmorskich łańcuchów górskich, które miały szczęście wychynąć ponad powierzchnię wody w oceanie. Ich zbocza podwodne obrosły formacjami koralowymi, które ukształtowały też atole i rafy tam, gdzie skaliste podłoże znalazło się płytko pod wodą. Koralowce rozwijają się w strefie z grubsza biorąc międzyzwrotnikowej, czyli akurat w pasie największego zagęszczenia wysp Oceanii.
No właśnie, ten gigantyczny zbiór wysp określa się terminem Oceania i dzieli na trzy zasadnicze grupy: Mikronezję, Melanezję i Polinezję, dokładając jeszcze Nową Zelandię. Od czasów szkolnych zmagam się z jakim takim opanowaniem lokalizacji tych grup i tworzących je archipelagów; mam wrażenie, że nie jestem w tym kłopocie osamotniony. Stąd myśl o niniejszej powtórce.
Poniżej – zaczerpnięte z Wikipedii mapki. Na dolnej, bardziej schematycznej, oznaczyłem czerwonymi kółkami kolejne miejsca odwiedzane w tej podróży, zaś żółtą linią – orientacyjny przebieg rejsu Magellana przez Pacyfik (niezależnie od poniższych mapek, nie zaniedbujcie zaglądania na dokładniejszą !).
1.Wyspa Wielkanocna 2.Tahiti (Polinezja Francuska) 3.Nowa Kaledonia 4.Vanuatu 5.Wyspy Salomona (Guadalcanal) 6.Papua-N.Gwinea 7.Manila (Filipiny) 8.Guam 9.Cebu – Mactan (Filipiny). Jak widać, latając samolotami nie dało się podążać za kilwaterem armady Magellana (żółta linia); dzięki temu jednak było pewnie ciekawiej:)
Nadające się do zamieszkania wyspy Oceanii zostały zasiedlone 1-1,5 tysiąca lat temu (szacunki fachowców w tej sprawie są dość rozbieżne), od strony azjatyckiej. I tutaj warto uruchomić wyobraźnię: setki i tysiące mil przemierzane były przez całe plemiona, usadowione w przemyślnie zbudowanych łodziach z bocznymi pływakami (“proa”), wiozące to, co im potrzebne do życia, łącznie ze zwierzętami. Takie małe arki Noego, których sternicy stali się arcymistrzami nawigacji, nauczywszy się “czytać” ocean, niebo i atmosferę. Ich kunszt zauważyli już uczestnicy wyprawy Magellana, o czym zaświadczył jej kronikarz, znakomity Antonio Pigafetta (poświęcę mu jeszcze później kilka zdań).
“proa” (fot. z Wikipedii)
Proces eksploracji Oceanii przez Europejczyków systematycznie przybierał na intensywności od czasów Magellana. Wyprawy portugalskie, hiszpańskie, holenderskie, brytyjskie, francuskie, a później także niemieckie, rosyjskie i amerykańskie, przynosiły podobne efekty, jak w innych “nowych ziemiach” odkrywanych i zdobywanych od XV wieku. Przetrzebienie rdzennej ludności wskutek epidemii nieznanych tam wcześniej chorób, konfliktów zbrojnych z najeźdźcami i niewolniczej pracy. Rujnacja tradycyjnej lokalnej gospodarki wskutek wprowadzania form feudalnych, a potem – wczesnokapitalistycznych. Zanikanie miejscowych kultur, głównie za sprawą siłowej chrystianizacji (niewielką rekompensatą bywało incydentalne spożycie pewnej liczby misjonarzy lub eksploratorów przez gustujących w ludzinie oceanicznych kanibali). Degradacja ekologiczna wskutek rabunkowej eksploatacji zasobów, sprowadzania obcych gatunków fauny i flory czy choćby, jak na atolu Mururoa w Polinezji Francuskiej, licznych próbnych wybuchów nuklearnych. Jeśli dodać do tego zniszczenia, które w wielu rejonach Pacyfiku przyniosły japońsko – alianckie zmagania w czasie II wojny światowej, to jawi się obraz efektów nieustannie pracującego młyna historii.
Z europejskiego punktu widzenia podbój Pacyfiku miał swoich bohaterów: wielkich żeglarzy, wybitnych badaczy, sprawnych dowódców czy administratorów, wreszcie – znakomitych artystów. Pierwszymi z nich byli Magellan i jego podkomendni. No, starczy tej belferki, lecę dalej!