Międzyziemie

 

Ledwie zdołaliśmy sklecić relację z zakończonej niedawno włóczęgi po dość zapadłych często, ale pięknych i epatujących historią rejonach Mezzogiorno, czyli włoskiego południa, przydarzył się kolejny wyskok, także w okolice skolonizowane swego czasu przez Greków, mianowicie do francuskiej Prowansji. Zapraszamy zatem do rzutu okiem na wrażenia, jakie wynieśliśmy z kolejnej,  bliskiej czasowo z poprzednią, podróży w Międzyziemie (to dla odróżnienia od modnego obecnie w polityce i publicystyce Międzymorza).

Grecki wątek pleciemy nieprzypadkowo; wszak to mieszkańcy państw – miast Hellady położyli fundament cywilizacji europejskiej. Zdjęcie powyżej przedstawia fragment makiety portu i miasta Massalia, założonej w VII wieku przed Chrystusem kolonii greckich Fokajczyków. Dzisiaj to Marsylia, jedno z największych miast Francji i jeden z największych portów Europy.

Marsylia jawiła nam się jako kłębowisko wszelkiego zła, nieporządku i gangsterki rodem z “Francuskiego łącznika”. Rzeczywistość, jak to często bywa, okazała się dokładną odwrotnością stereotypu; miasto czyste, pełne życia, otwarte na przybyszów, wesołe i dumne  jak “Marsylianka“, jednym słowem – zachwycające. Wrócimy tu pod koniec artykułu. 

  • Opuszczamy na krótko stolicę departamentu Delty Rodanu (a jednocześnie regionu Prowansja) żeby spojrzeć na inne ważne miejsca, położone nad tą wielką rzeką. Poruszamy się sławną koleją dużych prędkości TGV, stwierdzając z przyjemnością i satysfakcją, że miewa ona również opóźnienia, a wagony nie są zbyt czyste. W bufecie jednakże są widelce, co świadczy o skuteczności edukacyjnego oddziaływania z “naszej” strony. 
  • Odwiedzamy zatem na kilka godzin Lyon, który wypączkował z założonego w połowie I wieku przed Chrystusem przez Rzymian Lugdunum, krótko po podbiciu przez nich Galii. Z braku czasu odpuściliśmy (z nadzieją na nadrobienie tego zaniechania w przyszłości) zwiedzenie historycznych atrakcji miasta i okolic, ograniczając się do kontemplacji sfery gastronomicznej, która zdaniem znawców nie ma sobie równych w całej Francji. Niezwykle pomocni w tym dziele byli Sylvette i Peter, przyjaciele od dawna, spotkanie z którymi było głównym motywem wycieczki do Lyon. 
  • Byliśmy też w Avignon, mieście sławnym przede wszystkim z mostu, na którym “tańczą liściaste suknie panien”, jak też z dość ponurego zamczyska, które przez większą część czternastego wieku pełniło funkcję pałacu papieskiego, miejsca “niewoli awiniońskiej” następców św. Piotra. Most nie sięga nawet połowy szerokości rzeki, bo resztę niszczyły przez wieki różnorakie klęski, jest wszakże natchnieniem artystów, zaś opiewa go nie tylko znana francuska “Sur le pont d’Avignon”, ale też przepiękna piosenka śpiewana przez Ewę Demarczyk do wiersza Kamila Baczyńskiego
  • I jeszcze Arles, miasto blisko ujścia Rodanu, gdzie wybraliśmy się przede wszystkim dla obejrzenia pozostałości starożytnych statków, eksponowanych w miejscowym muzeum, nie zaniedbując przy okazji okazałego rzymskiego amfiteatru, oraz uroczej starówki. Najbardziej bodaj znanym epizodem w historii miasta był blisko dwuletni w nim pobyt Vincenta van Gogha, czas szału twórczego, ale też potęgujących się problemów psychicznych genialnego malarza, zwieńczonych obcięciem sobie ucha. Kolejnym dramatycznym dla Arles wydarzeniem było zgubienie tam przeze mnie ulubionego aparatu fotograficznego, który chyba zostawiłem gdzieś w muzeum, lub w autobusie. Ostał mi się ino sznur (znaczy kabelek do ładowania baterii). 
  • Wracamy do Marsylii i do celu, który powodował nami przy podjęciu decyzji o tej eskapadzie. Otóż nasi odwieczni przyjaciele – Teresa i Wowa (spec od budowy okrętów o światowej renomie) zachęcili nas do udziału w XV – tej edycji ISBSA (International Symposium on Boat and Ship Archaeology – Międzynarodowe Sympozjum Archeologii Łodzi i Statków), organizowanym co kilka lat od 1976  roku, w różnych miejscach na świecie, dwukrotnie także w Gdańsku.  Francuzi byli prekursorami archeologii podwodnej, zresztą samej techniki nurkowania swobodnego także (każdy pewnie słyszał o komandorze Cousteau i jego współpracownikach), zatem udział w konferencji odbywającej się właśnie w Marsylii posiadał jeszcze dodatkowy walor, jakim było zapoznanie się z efektami badań gospodarzy w miejscowych placówkach muzealnych.
  • Wrócimy do tej tematyki w kolejnym wpisie, tymczasem jeszcze trochę wrażeń z Marsylii, której dodatkowego blasku nadały przygotowania do pełnienia roli Europejskiej Stolicy Kultury 2013. Zabrano się na przykład do rewitalizacji położonej na dawnym greckim, świątynnym wzgórzu, dzielnicy Le Panier, do której wejście jeszcze przed niewielu laty odradzano. Teraz coraz więcej starych kamieniczek znajduje nowych właścicieli, adaptujących je na atrakcyjne noclegownie dla turystów, oraz knajpki czy butiki. Mieszkaliśmy w jednej z takich kamieniczek – uroczo i stylowo.
  • Największe jednak wrażenie robi kompleks MUCEM (Muzeum Cywilizacji Europejskiej i Śródziemnomorskiej), którego futurystyczna bryła wspaniale została skomponowana z zabytkowym fortem, strzegącym wejścia do Starego Portu i z pobliską katedrą. W MUCEM odbywała się większa część konferencji, mieliśmy więc sposobność przyjrzeć się wyglądowi i sposobowi funkcjonowania tego niezwykłego obiektu, sanktuarium Międzyziemia .

Dodaj komentarz