Wiosną czarno

 

 Pociąg przyjaźni – nocleg pod ruinami zamku w Brodnicy

Gdy puszczają lody, zwykliśmy z Żonną wsiadać w nasz dwuczłon z kuszetką i ruszać przed siebie, z reguły bez dokładniejszego planu. Szwendamy się po kraju i okolicy gapiąc się wokół, smakując dobroci lokalne i gadając, jeśli znajdzie się rozmówca. Przebłysk słońca na początku maja był krótki, wystarczył jednak dla częściowego nadrobienia wstydliwych zaległości krajoznawczych niedaleko domu, mianowicie fragmentów ziemi chełmińskiej i dobrzyńskiej – czyli matecznika “naszego” krzyżactwa. “Naszego” , bo zanim Zakon zaczął się tu sadowić, przemierzył kawał świata (o czym pokrótce dalej). My zaś przemierzyliśmy trasę łączącą kilka spośród wielu zamków:

 Szkice oczywiście piórka i pędzelka Ani.

 Tę ręcznej roboty przydatną mapkę, autorstwa najwyraźniej młodego, ciekawego świata człowieka, skopiowałem z jego strony blogowej . Na mapce można się dopatrzeć miejsc, o których wspominam w tej relacji.

 


  • U podnóży warowni, strzegących (zresztą przed Polakami, którzy ich tu nieco wcześniej zaprosili) południowej granicy rozrastającego się na północny wschód od Chełmna państwa zakonnego, lokowali Krzyżacy większe lub mniejsze miasta. Różny jest ich obraz dzisiaj – wyraźnie widać, gdzie życie mieszkańców cyrkuluje pomiędzy kościołem a sklepem monopolowym, a gdzie przestrzeń społecznej i samorządowej aktywności wyrasta ponad te dwie odwieczne opoki.
  •  w Radzyniu – relikt PRL-u jako żywo – serwuje jednakowoż pyszne schabowe.
  • Zamki… …i rycerze spod znaku czarnego krzyża – stąd m.in. czerń w tytule wpisu
  •  Zamek w Golubiu wyraźnie góruje nad miastem…zaś w uroczej Brodnicy harcerze prężą na komendę długą flagę, bo to akurat Święto Flagi.
  • W Lubawie oznaki zrozumienia dla idei gender… …zaś w Ostródzie – dobra czeska knajpa ze smacznym knedlikiem i mądrymi sentencjami, nad pięknie zagospodarowanym brzegiem jeziora. To kolejny, po wyczynach Jana Żiżki w bitwie grunwaldzkiej, wkład naszych południowych pobratymców w kształtowanie lokalnej rzeczywistości.   
  • Z każdą kolejną puszką chłoniemy prawdę o towarzyszu broni Żiżki spod Grunwaldu, Zawiszy Czarnym. To również przyczynek do tytułu wpisu.

  • Konotacje Krzyżaków są w naszej społecznej pamięci marne, nie tylko za sprawą dzieła Sienkiewicza. Zapracowali sobie bracia u nas na złą sławę, bo nas akurat dotknęły wredne i okrutne praktyki związane z ich ekspansją. Praktyki, które w owych czasach były standardem podczas wszelakich konfliktów, zaś współcześnie uległy modyfikacji wraz z postępem technologii.
  • Zakon Krzyżacki to (obok znanych nam z poprzednich wpisów Joannitów, oraz Templariuszy), owoc przewag i klęsk europejskiego rycerstwa podczas wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej w XII i XIII wieku (był to najbardziej znany i spektakularny, ale bynajmniej nie jedyny kierunek owych ekspansywnych, z reguły bardzo krwawych, przedsięwzięć feudalnej Europy pod egidą papiestwa). Zakony rycerskie wypchnięte w końcu z Bliskiego Wschodu przez islamskie potęgi, szukały swojego miejsca bliżej domu. Krzyżacy, zaproszeni na początku XIII wieku przez węgierskiego króla Andrzeja II do osiedlenia się i obrony jego włości w Siedmiogrodzie, ochoczo zabrali się do dzieła, budując m.in. zamczysko w obecnej rumuńskiej Feldioarze (nazwane przez nich Marienburgiem; kolejny Marienburg to już nasz Malbork) ; ruiny widoczne na zdjęciu za stadem krów odnaleźliśmy podczas włóczęgi przed kilku laty:  
  • Król Węgier szybko zorientował się, że przedsiębiorczy bracia – rycerze mają ochotę zawładnąć krainą, zamieszkałą skądinąd w znacznej części przez ich saskich ziomków i – mówiąc kolokwialnie – pogonił zakonników po niewielu latach. Ci nie musieli czekać długo na kolejną ofertę, którą okazało się zaproszenie wystosowane w 1226 roku przez księcia Konrada mazowieckiego, niepokojonego zaczepnymi poczynaniami pogańskich ciągle Prusów. W tym czasie Zakon, pod zarządem wybitnego wielkiego mistrza Hermana von Salza, był już ekonomiczną, militarną i polityczną potęgą na europejskiej scenie. Pierwszą warownię, z której praktycznie nic nie pozostało.  zbudowali Krzyżacy w obecnej wsi Starogród koło Chełmna   
  • Jak dalej toczyły się losy Zakonu, zwłaszcza w kontekście spraw polskich, pamiętamy z lekcji historii. Był to kliniczny przypadek splecenia interesów tronu i ołtarza, sacrum i profanum (w sferze przemocy), prześladującego ludzkość zapewne od początku dziejów. Krucjaty, kontrkrucjaty, dżihady, konkwisty, rekonkwisty, święte wojny, pogromy, inkwizycja, terroryzm religijny – od zawsze były uruchamiane jako uzasadnienie bardzo ziemskich celów: poszerzenia władztwa i zagarnięcia majątku. Nie inaczej było w przypadku poczynań Krzyżaków, sankcjonowanych przez papiestwo jako krucjata mająca nawrócić pogańskich Prusów, z faktycznym zamysłem utworzenia państwa kościelnego na odebranych im ziemiach.
  • Dobrą, współcześnie nas dotykającą, ilustracją wykorzystania religii i pobożności mas społecznych dla realizacji politycznych i ekonomicznych celów jest aktywność pewnego skromnego redemptorysty w założonym swego czasu przez Krzyżaków, pięknym Toruniu. Niewątpliwy talent organizacyjny i swoista charyzma, wsparte współczesnymi środkami komunikacji, pozwoliły ojczulkowi stworzyć w krótkim czasie imperium, rządzące niepodzielnie kilkoma milionami dusz, a poprzez uzależnienie polityków sprawujących władzę – wpływające w istotny sposób na aktualne sprawy polskie i nie tylko polskie.
  • Kiedy to piszę, nadchodzą tragiczne wieści o zamachu na uczestników koncertu w angielskim Manchesterze. To świeży, potworny przyczynek do powyższych refleksji i dowód, jak łatwo jest manewrować duchowością ludzi powodując, że stają się oni zdolni do nienawiści, zbrodni czy samobójstwa dla wpajanej im, stosownie modyfikowanej, wiary. I dotyczy to w podobnym stopniu terrorystów islamskich, radykałów żydowskich, reakcjonistów pogańskich, członków różnych dziwnych sekt, wyznawców tupolewizmu, krzyżowców, czy sterowanych radiowo pseudochrześcijan. Niczyj bóg  nie dopuszcza takich niegodziwości, do jakich są skłaniane słabsze i pobożne ludzkie istoty przez tych, którzy w boskim imieniu fałszywie przemawiają.
  • Wojny, jak wiadomo, niosą za sobą samo zło, we wszelkich możliwych postaciach. Z reguły jednak wyłaniają zwycięzcę konfliktu, którego późniejsze działanie miewa walor konstruktywny lub wręcz przeciwnie – niszczący. Krzyżackiego wkładu cywilizacyjnego (w zachodnim rozumieniu, oczywiście) na terenie dawnych Prus Wschodnich , nie da się nie docenić. To nie tylko liczne zamki i budowle militarne, ale przede wszystkim – cywilna infrastruktura gospodarcza, najczęściej do dziś spełniająca swoje funkcje. Miasta, folwarki, urządzenia hydrotechniczne i melioracyjne – powstawały w błyskawicznym tempie, przy wsparciu najwyższej dostępnej ówcześnie wiedzy technicznej i świetnej organizacji. 

  • Mieliśmy zatem wiosenne wzmianki o czarnych krzyżach i o czarnym Zawiszy. Ale należy się P.T. Czytelnikom jeszcze jedna wzmianka przywołująca ten kolor, tym razem w jasnym aspekcie:  jest mianowicie w Gdańsku kościół Św. Jana, którego powstanie w XIV wieku można pośrednio wiązać ze wspomnianą powyżej walką monoteizmu (reprezentowanego przez Krzyżaków i s-kę) z politeizmem Prusów, zaś zrujnowanie w XX wieku – bezpośrednio z finałem zmagań ateizmu sowieckiego i nazizmu niemieckiego.
  • I oto przed niewielu laty staliśmy się świadkami początku niezwykłej, trwającej do dzisiaj, twórczej symbiozy sacrum i profanum. W podnoszonej z ruin świątyni wznowiono jej funkcję sakralną, ale równolegle wdrożono znakomitą działalność kulturalnego Centrum Św. Jana. Odbudowa kościoła i działalność Centrum mają dwóch najważniejszych animatorów: gdańskiego Nigeryjczyka Larry’ego Okey Ugwu (wieloletniego dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury), oraz duszpasterza środowisk twórczych – gdańszczanina ks. Krzysztofa Niedałtowskiego.
  • Pod koniec kwietnia w wypełnionym kościele św. Jana zaprezentowano dobrze zrobiony przez Henrykę Dobosz – Kinaszewską i Marię Mrozińską dokumentalny film o tym wyjątkowym tandemie i ich dziele. “Czarni” – warto obejrzeć, ku pokrzepieniu serc!
  • Zakończę zmianą kolorystyki, wszak wiosna bywa też zielona! Ruszamy w stronę lata, które niechybnie przyniesie relacje skądśtam.