Marcowanie (bez kocich podtekstów)

 

przekręt (globusa Polski) – Teresa K., kamera – Michał Sz.

  • 11 marca 2017. Dokładnie rok temu wyruszyłem w wirtualną podróż śladem wielkiej wyprawy Magellana. Wirtualną – bo z kilku względów nie udało mi się wówczas sfinalizować planów osobistego przemierzenia dwóch oceanów ze wschodu na zachód. Owocem zamysłu jest ten blog, który po zakończeniu podróży “na niby” postanowiłem utrzymać przy życiu, dopisując od czasu do czasu spostrzeżenia z ciekawych, moim zdaniem, miejsc i licząc w dalszym ciągu na zainteresowanie Czytelników (nieustannie pięknie dziękuję za napływającą korespondencję).
  • 13 marca 2017. Ciekawym miejscem bywa czasem także ekran telewizora. Rzadko używamy tego urządzenia, ale dzisiaj nie mogliśmy sobie odmówić obejrzenia konferencji prasowej Decydenta Bez Teki. Najwyraźniej odprężony po wiktorii brukselskiej i skorygowany wizerunkowo dzięki trafnym obserwacjom “Ucha Prezesa”, w ujmująco wiarygodny sposób przysięgał na wszystkie świętości, że nie miał pojęcia o wezwaniu Tuska do prokuratury. Nie wiedział zapewne, na którą godzinę opiewało wezwanie, więc z prawdą się właściwie nie minął. Złożył też powtórnie cześć prowadzącej zwycięską szarżę Wojowniczce Bez Uśmiechu Za To Z Broszką. Wypomniała ona (nie bez racji skądinąd) Europie, że wprawdzie zasila nasz kraj strumieniem pieniędzy, ale jednocześnie konsumuje znaczną część polskich zamówień. Chodziło pewnie przede wszystkim o rosnący u nas ostatnio popyt na pancerne, rządowe limuzyny niemieckiej produkcji.

 

  • Wypadek samochodowy z udziałem premier Beaty Szydło
  • Zastanowiło mnie, czy “szydło” to forma nijaka rzeczownika “szydlak”? Może zaprzyjaźnieni poloniści pomogą?

Przepraszam, wyłączam telewizor i proponuję spokojniejsze spojrzenie na kolejną ciekawostkę, łączącą bliskie i dobrze nam znane okolice z rejonami odległymi przestrzennie i czasowo:


Joannici

  • Skarszewy mijamy jadąc z Gdańska w Bory Tucholskie. To nieduże malownicze miasteczko, w znacznej części zachowujące średniowieczną strukturę, zawdzięcza swoje powstanie zakonowi Joannitów, których osiedlił tu książę pomorski Grzymisław pod koniec XII wieku.
  • Skarszewy (fot. z Wikipedii)     
  • Braciszkowie przyczynili się też do rozwoju pobliskiego Starogardu Gdańskiego, natomiast w leżącej nieopodal zjazdu z autostrady A-1 do Tczewa wsi Lubiszewo (będącej podówczas stolicą Księstwa Lubiszewsko – Tczewskiego) sprawowali patronat nad stojącym do dzisiaj kościołem Św. Trójcy.
  • Po blisko dwustu latach gospodarzenia, w 1370 roku, Joannici sprzedali swoje włości mocno rozpychającym się wówczas na Pomorzu Gdańskim Krzyżakom (starym znajomym z Ziemi Świętej, współbraciom ale i konkurentom), rezygnując z aktywności na wschód od wzmocnionej przez nich w owym czasie warowni Drahim nad jeziorem Drawskim. Nawiasem mówiąc, okolice Drawska i Czaplinka (istotne, jak widać, nie tylko dla kajakarzy) były jedynie cząstką schedy, jaka przypadła Joannitom w udziale po bezceremonialnym rozprawieniu się przez króla Francji Filipa Pięknego z potężnym Zakonem Templariuszy w 1307 roku.
  • Aktualna pełna nazwa zgromadzenia Joannitów brzmi: Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana, z Jerozolimy, z Rodos i z Malty . Ten długi i zawiły tytuł obrazuje zarys historii rycerskiego zakonu, do dziś będącego podmiotem prawa międzynarodowego. Powstał na fali pierwszych wypraw krzyżowych na przełomie XI i XII wieku w Jerozolimie, podobnie jak m.in. wspomniani Templariusze i Krzyżacy. Te i inne zbrojne zgromadzenia zakonne wspierały siłą militarną szerzenie i umacnianie chrześcijaństwa w zajętej przez muzułmanów Ziemi Świętej (ale też w innych stronach, choćby wspomnianym powyżej Pomorzu Gdańskim), albo też używały wzniosłej motywacji religijnej dla wzmacniania doczesnej potęgi oraz zdobyczy terytorialnych; zapewne oba punkty widzenia są prawdziwe i niewykluczające się w praktyce wielkiej polityki.
  • Byłoby wszakże krzywdzące, gdyby pominąć szpitalną i dobroczynną działalność Zakonu; wszak to szpital św. Jana w italskim Amalfi był miejscem, gdzie bracia zaczęli funkcjonować na krótko przed pierwszą krucjatą. W Ziemi Świętej zabawili blisko dwieście lat, z czasem wycofując się pod naporem kontratakujących innowierców z Jerozolimy i kilku potężnych zamków do Akko (główny port krzyżowców na śródziemnomorskim wybrzeżu Izraela) uliczka w starym Akko
  • Potem kolejno przemieszczali się na Cypr, Rodos, by w 1530 roku osiąść dzięki nadaniu cesarza Karola V (nasz dobry znajomy, patronujący wyprawie Magellana w 1519 roku) – na Malcie.

  • Co robili i co pozostawili po sobie Kawalerowie Maltańscy (to najpowszechniej obecnie używana nazwa zakonu) na niewielkim archipelagu pośrodku Morza Śródziemnego – zrelacjonuję już wkrótce w oparciu o naoczne oględziny.
  • Przyglądając się podczas naszych wędrówek materialnym świadectwom kształtowania współczesnej Europy (i znacznej części reszty świata), napotykamy co krok na efekty działania kościołów chrześcijańskich, w przeróżnych odmianach ich struktur organizacyjnych. Udział katolickich zgromadzeń zakonnych i klasztorów był w tym procesie ogromny i wielokrotnie przyjdzie nam się jeszcze spotkać z jego ważnymi śladami i pozostałościami. Wspomniałem o tym choćby w poprzednim wpisie, dotyczącym Nortumbrii.
  • 15 marca 2017. Przed blisko miesiącem pisanie przerwało mi nadejście radosnej wiadomości o urodzeniu Igi (tak ma na imię nasza najmłodsza wnuczka).
  • Dzisiaj natomiast wiadomość smutna: umarł Wojciech Młynarski. Prestidigitator polszczyzny, gigant puenty. Jeden z tych gości, którzy pomagali nam przetrwać pod parasolem mądrego słowa liczne nawałnice małości, chamstwa, fałszu i draństwa.

Grzały nas Jego strofy, jak ciepła kapota, / gdy mroźne rządy sprawiał ten i ów despota

(rymowało by się też m.in.: “idiota”, “hołota”, lub “nibypatriota”. Mistrz wiedziałby najlepiej.)